wtorek, 2 września 2014

Spotkanie internetowe

Znaliśmy się długo, bardzo dużo rozmawialiśmy, poznaliśmy chyba wszystkie nasze fantazje, ale żeby umówić się na spanking jakoś nigdy nie było okazji. Chociaż nie- okazje były, ale niestety z różnych względów przepadły. I w sumie wszystko potoczyło się bardzo szybko i dość przypadkowo. Z dnia na dzień dostałam od Niego informację, że akurat jutro przyjeżdża, że teraz musimy się spotkać choćby nie wiem co! Odpisałam bez zastanowienia: "Ok! Super!" Po czym w jednej sekundzie dokonałam szybkiego rachunku: Czy ja teraz mogę? Czy mam jakieś inne plany? To nic- przestawię, nie odpuszczę tym razem. Czy ja mam się w co ubrać? Boże jak dobrze, że nie mam teraz okresu! Czy ja zdążę się przygotować? Spokojnie, spokojnie to dopiero jutro...

Podekscytowana pisałam z Nim na GG, ustalając, gdzie się spotykamy, co robimy i jak robimy. Przyjeżdżał pociągiem, więc wychodziłam po Niego na dworzec. Potem mieliśmy iść na kawę, bo na piwo to było za wcześnie, gdyż przyjeżdżał po 10. Tam mieliśmy chwilę pogadać i oswoić się z sytuacją, po czym iść do mnie jeśli wszystko będzie ok. No dobra napiszę to wprost żeby było jasne- tak umówiłam się z facetem z internetu na lanie. Co do samego lania: nie ustalaliśmy wielkiego scenariusza, On wiedział co ja lubię, ja wiedziałam co Jego kręci. Postanowiliśmy, że pójdziemy w sumie na żywioł (zresztą tak jak już pisałam to wszystko było tak nagle, że mieliśmy mało czasu żeby dokładnie omówić szczegóły). Ale ustaliliśmy jedną rzecz: fajnie byłoby jakby część lania była "za karę", "za prawdziwe przewinienie" jak to się mówi. No i debatowaliśmy za co, bo u mnie nie jest to wcale takie proste: do szkoły już nie chodzę, a jak chodziłam to uczyłam się bardzo dobrze, jestem pedantką, więc za bałagan odpada, nie odkładam niczego na później, więc lenistwo też nie, pije niewiele to i tu się nie można przyczepić, nie palę, nawet dobrze gotuje, więc i za za słoną zupę nie da rady :D Taka jestem grzeczna ;) Ale myślałam, myślałam i wymyśliłam, że kara może być za przeklinanie. No i tu szału z nadużywaniem nie ma, ale można się czepić, że zawsze można przeklinać mniej albo wcale. Pewnie, że mogliśmy wymyślić sto różnych błahych powodów, albo takich w stylu "bo za bardzo się przejmujesz pewnymi rzeczami", ale chcieliśmy żeby to było w miarę proste, bez zbędnego zagłębiania się i zbędnego wymyślania.

W dzień spotkania wstałam wcześnie rano żeby na pewno ze wszystkim się wyrobić. Musiałam przygotować siebie i mieszkanie, i zdążyć na dworzec. Strój wybrałam sobie oczywiście dzień wcześniej żeby rano nie było jakiejś niespodzianki. A ubrałam czarną spódniczkę, czerwono-czarną-białą bluzkę, czarne balerinki i czerwoną bieliznę. Czyli mój ulubiony zestaw kolorów. W trakcie przygotowań dostałam od Niego wiadomość, że jeszcze godzina i będzie we Wrocławiu. Wtedy serce zaczęło mi bić mocniej, bo wiedziałam, że to już zaraz, za chwilę... No i poleciałam na dworzec, odnalazłam peron i czekam...
Czekałam tylko chwilę, ale i tak zdążyłam się podekscytować na maksa. Wysiadający ludzie, rozglądam się, rozglądam i jest! Uśmiech od ucha do ucha, przytulenie, pocałowanie. Poszliśmy na miasto na umówioną kawę, która skończyła się też tostami na śniadanie, bo oboje nie zdążyliśmy nic zjeść. Atmosfera była świetna, rozmowa na żywo kleiła się idealnie. Na początku nie rozmawialiśmy wcale o laniu, tylko o jakichś prywatnych rzeczach. Z biegiem czasu to się oczywiście zmieniło, w końcu po to się spotkaliśmy ;) Pierwsze wzmianki na ten temat wywołały u mnie ten przyjemny ścisk w brzuchu ;) Później rozmowa zeszła już całkiem na temat lania i tego jak to nieładnie jest przeklinać ;) Uznaliśmy, że nie ma co więcej gadać, trzeba wziąć się do roboty i poszliśmy do mnie.

Szłam podniecona i zaciekawiona tym co będzie się działo. On też zdawał się niecierpliwić, ale twardo się trzymał :D Na schodach emocje sięgały zenitu kiedy zaraz mieliśmy wejść do mieszkania...
Kiedy weszliśmy zapytałam:
-Pijemy kawę (chociaż właśnie z jednej wróciliśmy) herbatę, wodę a może coś innego?
Uśmiechnął się i odpowiedział:
-"Nie, mam inny pomysł. Opuść majtki, połóż się na łóżku, weź coś pod biodra żebyś była mocno wypięta"
Tak też zrobiłam. Super podniecona położyłam poduszki jedną na drugą, opuściłam majtki i przełożyłam się. Spódniczka zakrywała pupę, ale wiedziałam, że pewnie za chwilę ją odsłoni, a to potęgowało moje odczucia. Podszedł i podciągnął ją powoli. Potem odszedł krok do tyłu i powiedział:
-"Teraz musimy inaczej porozmawiać o twoim przeklinaniu, ale w tym pomoże mi mój kolega, bo on jest dobry w takich rozmowach"
Po czym wyciągnął pas ze szlufek i złożył go na pół. To był gruby, czarny pas, nie jakiś wojskowy (a w sumie do takich przywykłam najbardziej), raczej taki "nowocześniejszy", ale też porządny. I zaczął bić. Robił to dość szybko, raz za razem, starałam się nie wiercić mimo, że "nowoczesny" ciągnął niesamowicie. Fakt faktem dużą rolę odegrała też pozycja, bo byłam naprawdę mocno wypięta. Serce waliło mi z podniecenia, tak jak pas o moją pupę. Przerwał na chwilę i wtedy wyraźniej poczułam rozchodzące się pieczenie. Zaczęłam się zastanawiać czy nie dotknąć pupy, ale nie zdążyłam tego zrobić, bo zaczął kolejną taką serię. Pojękiwałam pod nosem, nawet raz przy mocniejszym uderzeniu o mało nie wyrwało mi się "kurwa!", ale udało mi się ugryźć w język ;) Kiedy skończył zapytał:
-"Teraz łatwiej będzie ci pamiętać żeby się tak brzydko nie wyrażać?"
- Na pewno :)
Odpowiadając pogłaskałam się po pupie, ale zabrał mi rękę i dodał:
-"To ostatnie 20 dla pewności. Policz"
I poczułam pierwsze uderzenie. Było mocniejsze niż wszystkie poprzednie. Ale liczyłam tak jak kazał. Jakoś w połowie było mi już strasznie gorąco i czułam mocny, piekący, szczypiący, rozchodzący się ból. Kiedy padło ostatnie, dwudzieste uderzenie, założył z powrotem pas i zaczął głaskać moją pupę. Byłam ciekawa jak ona teraz wygląda, więc pozwolił mi wstać i sprawdzić w lustrze. Była mocno czerwona, miała już nawet małe siniaki, pulsowała i była bardzo gorąca. Wróciłam do pokoju i zapytałam:
-To co mogę już podciągnąć majtki? :)
- "Nie wręcz odwrotnie, raczej je całkiem ściągnij i podejdź do mnie".
Znowu serce zabiło mi mocniej i zrobiłam jak powiedział. Przełożył mnie delikatnie przez kolano, głaskał dłuższą chwilę po pupie. Po czym nagle zaczął bić, bardzo szybko, aż zapiszczałam z zaskoczenia. Bił długo, wierzgałam się i wyrywałam, ten pas wcześniej zrobił swoje i nawet niemocne uderzenia były dotkliwe. Jak próbowałam się zasłaniać to łapał mnie za ręce i bił dalej. I taką toczyliśmy nierówną walkę, w której to ja przegrywałam na całej linii. Wiedział z naszych wcześniejszych rozmów, że bardzo chciałam dostać przez kolano i cieszyłam się, że tak zrobił. Tym bardziej było miłe dla mnie to, że zrobił to w odwrotnej kolejności niż to zwykle bywa: czyli najpierw pas, a potem ręka. Zazwyczaj jest tak, że ręką na rozgrzewkę, a potem pasem. Ale przecież nie ma jakichś sztywnych schematów co do lania ;) A tak w sumie dzięki tej kolejności bolało mnie i bardziej pasem i bardziej ręką ;) Potem pogłaskał jeszcze chwilę i pozwolił mi założyć majteczki. Byłam podniecona, moja cipeczka szalała, nie muszę chyba podkreślać jak bardzo była mokra. Ciągle było mi gorąco, a buzię miałam czerwoną tylko trochę mnie niż pupę ;)
Na koniec przytuliliśmy się do siebie mocno i pocałowaliśmy się namiętnie. Odrywając usta powiedziałam:
-Jak to dobrze, że jest internet, bo można ze sobą rozmawiać i nawet umówić się na spanking! :D Inaczej nie wiem jakbym przeżyła to, że jesteś w delegacji.
-"I jak dobrze, że udało się wrócić wcześniej"- odpowiedział mój K. ;) 

Pozdrawiam :)
Cassy  :)

wtorek, 29 kwietnia 2014

Oczywista oczywistość?

Patrzę i nie wierzę. No nie wierzę. Jak to ostatni post jest z grudnia? Wiedziałam, że nie pisałam długo, ale żeby aż 4 miesiące? W ogóle tego nie odczułam, pewnie to za sprawą forum, które jest nieodłączną częścią każdego mojego dnia. Co za tym idzie mam stały/bliższy kontakt z ludźmi "spankingowo-klimatycznymi", non stop obcuje z tą tematyką wirtualnie (bo, że realnie to nie muszę chyba pisać). Pisze na forum, przelewam tam sporo swoich poglądów i nie czuje braku swojej obecności na moim własnym blogu. Ale przecież na forum nie będę pisać postów długości notek, bo kto to widział, komu by się to chciało czytać. Poza tym najzwyczajniej w świecie lubię swój blog :)

To o czym napiszę dzisiaj wydaje mi się z jednej strony śmieszne, z drugiej głupie a z trzeciej potrzebne (chociaż naprawdę ciężko przechodzi mi przez palce, że coś takiego może być potrzebne). Zastanawiałam się nad tą notką już kilkanaście razy. Za pierwszym razem odrzuciłam ten pomysł od razu, pomyślałam, że to strasznie głupie, nie będę czegoś takiego pisać, może to nawet trochę niesmaczne? Za drugim razem pomyślałam, że może jednak, ale czy ja mogę coś takiego pisać? Dużym prawdopodobieństwem jest, że zamiast ktoś wziąć to sobie do serca, pomyśli, że się wymądrzam, uważam za nie wiadomo jaką, a po co mi to. Za 56 razem pomyślałam, że nic mnie to już nie interesuje, bo miarka się przebrała i muszę to napisać. Zresztą wolę napisać niż zastanawiać się później cały czas czy może jednak napisać...?

Zakładam, że każdy z nas zna taką osobę, która o siebie nie dba. Nie dba trochę, nie dba bardzo albo nie dba wcale. Delikatnie nakreślając: tłuste włosy, brudne ciuchy, śmierdzące buty, dłonie pozostawiające wiele do życzenia, nadmiar włosów tam gdzie nie powinno ich być. Tym bardziej szokujące jest to, że często są to dziewczyny. Młode i ładne. Tzn. mogące być ładne. Dokładnie jak w powiedzeniu: "nie ma brzydkich kobiet są tylko zaniedbane". Mało tego. Chyba jeszcze gorszą sytuacją jest to kiedy dziewczyna próbuje o siebie dbać a skrajnie jej to nie wychodzi i uzyskuje efekt odwrotny do zamierzonego. I właśnie o obu tych przypadkach będę pisać. Żeby nie było, że piszę tylko o dziewczynach (chociaż to głownie na nich chce się skupić) nakreślę kilka słów o panach, ale w tej sytuacji walka jest nierówna. Zresztą zobaczycie sami ;)

PANIE:

1. "Myjcie się dziewczyny, nie znacie dnia ani godziny"
Nieważne jaki macie styl, co lubicie nosić i w czym się dobrze czujecie; najważniejsze jest żeby się myć (i prać ciuchy, bo nic Wam nie da umycie się jeśli założycie śmierdzące ubranie). Poważnie, poważnie, poważnie mówię, że są dziewczyny, którym mycie sprawia ból. Mam taką znajomą (wstyd się przyznać). Kiedy dowiedziała się, że ja myję się 2 razy dziennie (już darowałam sobie dodanie do tego szybkiego prysznica po seksie) to powiedziała mi, że ją męczy codzienne mycie. I nie to żeby to rano i wieczorem było, tylko codzienne, czyli raz dziennie. Z myciem włosów ta sama śpiewka, że to jest męczące. "Myłam włosy w środę a już mam tłuste!" Był poniedziałek... Ja myję włosy co drugi dzień. A mam długie i nie narzekam, że to męczące. O myciu zębów powiedziała, że nie lubi. Wiem, że wydźwięk tego co pisze może być taki: o boże, ona się nie myje, o fuuu, jak można, bleee, straszne, ja to się myje, nie wiem jak tak można <mdleje>" Ale nic na to nie poradzę, że skrajnie dziwi mnie to zwłaszcza, że ma partnera, z którym uprawia seks, to nie ma ambicji żeby mu się podobać? Jej zdaniem mycie się "tam" to tylko wodą. Woda i tylko woda! "Przecież nie można "tam" się myć tym samym co ciało". Ja się myję. Teraz płyny do kąpieli, żele pod prysznic inne takie mają często dostosowane pH. A jeżeli kogoś to podrażnia, nie pasuje, to są żele do higieny intymnej, albo szare mydło. Jak wyobraziłam sobie mycie się "tam" tylko wodą, tylko wodą po seksie, tylko wodą w czasie okresu! To przestałam zagłębiać się w ten temat.

2. Depilacja.
Ja pozbywam się włosów pod pachami, na nogach i na cipce (łącznie ze wzgórkiem). Aaa i przy dziurce do pupy. Co do nóg to wyglądają wtedy ładniej i są miłe w dotyku. A pod pachami i między nogami łatwiej utrzymać higienę (i z dotykiem to samo co z nogami ;)). Ale są kobiety, które nie są fankami depilacji, zwłaszcza na cipce i nie mówię, że to źle. Uczulam tylko, że jeżeli się nie depilujesz to tym bardziej się myj, bo włosy zbierają wszelkie zapachy i to po prostu śmierdzi. To oczywiście kwestie indywidualne; potliwość, zapachy itd. Ale powtarzam, że jeśli bardzo nie chcesz tego robić to bardzo zwracaj uwagę na stan tych okolic.

3. Antyperspiranty.
To jest coś takiego co daje się pod pachy żeby nie śmierdzieć a nie na ubranie jak perfumy (chociaż ich tez nie daje się na ubranie). Musisz dobrze dobrać odpowiedni rodzaj i zapach dla siebie. Są takie, które są wiecznie mokre i się kleją. Są takie, które duszą zapachem. Ale to nie znaczy, że wszystkie takie są. Ja używam w sprayu, bo jest dla mnie najlepszy, ale są jeszcze kulki, żele i sztyfty. Wystarczy wybrać. Zależy do jakiego rodzaju skóry, do jakiego pocenia itd. I pamiętaj to nie działa tak, że jak tego użyjesz to nie spocisz się w ogóle. Spocisz się mniej i nie będzie to śmierdzieć. Jeżeli masz super nadmierną potliwość to warto udać się do lekarza albo chociaż do apteki. Są specjalne preparaty na takie przypadki, ale niestety nie są tanie. Ważne jest żeby stosować to regularnie. Zazwyczaj to stosuje się nieco inaczej, raz na jakiś dłuższy czas, a jeżeli nie to i tak jest najczęściej bezzapachowe. Nie ograniczaj się więc tylko do tego. Sukces, że nie będziesz mieć mokrych, zalanych pach to raz. Dwa to to żeby nie śmierdziało a pachniało jakoś przyjemnie, ewentualnie neutralnie.

4. Ciało i perfumy.
Fajnie jest dbać o swoją skórę. Ładna, miękka, gładka i zadbana skóra jest atutem kobiety. Ja lubię jasną, ale to już kwestia gustu. Na rynku jest miliardy balsamów. Ja mam taki system, że używam dwóch. Jeden jest do stosowania codziennego, zwykły, najzwyklejszy. Używam go po kąpieli/prysznicu. Drugi jest ładnie pachnący, na jakieś specjalne okazje (nie żeby jakieś super specjalne), na jakieś wyjścia, miły wieczór we dwoje, dla zachcianki itd. Mam kilka ulubionych zapachów, ale też testuje nowe. Fachowo mówiąc to nie zawsze jest balsam, bo czasami masło do ciała albo mleczko. Mam też oliwkę w żelu. Nie lubię tych takich płynnych. Używam jej po depilacji, albo kiedy mam podrażnioną skórę. To, że tyle tego mam to jest wbrew pozorom tak naprawdę kwestia oszczędności. Te lepsze balsamy czy mleczka są często drogie i nieduże. Jakbym miała tego używać codziennie to wydawałabym na to fortunę. Taki zwykły balsam kupuje za 4.99zł. Naprawdę nie potrzeba dużo, wystarczy się rozejrzeć, często są też promocje, a nawet jeśli nie to najzwyklejszy balsam można kupić już za 3.99zł. Oliwkę mam na bardzo, bardzo długo. Jak posmarujecie się takim pachnącym balsamem to jest lepsze niż perfumy. Pamiętajcie, że pachnące ciało/skóra, jest przyjemniejsze niż te oblane chemikaliami. Nie mówię, że perfumy to coś złego, też mam i też używam, ale dziewczyny z głową! Naprawdę nie trzeba wylać tego na siebie litry żeby było czuć. I nie łączcie kilku różnych zapachów. Mocny balsam, mocny antyperspirant i perfumy. Bo to straszne.

5. Twarz.
Tutaj to jest temat rzeka. Jakieś kremy na dzień, na noc, na naczynka, na zmarszczki, do cery suchej, wrażliwej, mieszanej, tłustej, zwykłe, niezwykłe to wszystko według potrzeb i uznania. I nie mówcie, że Wam nie potrzeba, bo prędzej czy później okaże się, że jednak tak. Pijcie dużo wody to cerę i skórę będziecie mieć ładniejszą ;) Makijaż to w sumie też wedle uznania, ale naprawdę lepiej później niż wcześniej. Twarz się od tego niszczy i nie mówię tego jako Wasza babcia. Może nie uwierzycie, ale ja tak bardziej, częściej, mocniej zaczęłam malować się w wieku 24-25 lat, a mam 26. Wcześniej mało kiedy, na specjalne okazje i to też lekko. Nawet do ślubu miałam bardzo delikatny makijaż. I nie miałam żadnego podkładu. Uważajcie z tym. Lepiej zadbać o cerę np. naczynkową, stosując odpowiednie preparaty i witaminy, niż tuszować i chować ją pod grubą warstwą pudru, podkładu itd. I na boga! Nie róbcie wieczorowego makijażu na dzień! I w drugą stronę: nie unikajcie żadnych kosmetyków, bo to Wam może pomóc jeśli zrobicie to umiejętnie, albo zaszkodzić jeśli nieumiejętnie. Tak naprawdę duża część mężczyzn woli kiedy dziewczyna jest naturalna a nie wymalowana nie wiadomo jak i oblana nie wiadomo czym. Uwaga: naturalna nie znaczy brudna i zarośnięta.

6. Dłonie i stopy.
Krotko i na temat. Czyste i zadbane. Obojętnie czy pomalowane paznokcie czy nie, krótkie czy długie, byle nie były brudne i obgryzione. Trzeba zwrócić uwagę na stopy, bo często ulegają uszkodzeniom przez zadrapanie, odciśnięcie, obtarcie przez buty, a wielu mężczyzn lubi oglądać kobiece stópki. Są do tego specjalne kremy, tarki i inne. I dobrze jakby ręce nie były szorstkie. Niemal każdy krem do rąk to zapewni. Jak naklejacie tipsy, chipsy czy krakersy, to jeśli już bardzo musicie to zachowajcie smak i estetykę, a nie róbcie szponów jak z horrorów. Poza tym własne zadbane paznokcie zawsze wyglądają ładniej.

7. Podpaski, tampony i wkładki.
Ja używam tylko podpasek, nie używam tamponów. Na pewno każda z Was ma dobrane podpaski najlepsze dla siebie. Moim zdaniem ważne jest żeby podpaska wchłaniała nieprzyjemny zapach. Tak samo jak wkładka higieniczna. Czasami zdarzało mi się siedzieć koło koleżanek i czuć, że mają okres. Po prostu czułam zapach tej krwi, wiecie jaki. Wkładki też się przydają, majtki się nie brudzą. Tu chodzi głównie o własny komfort. Głupio siedzieć i zastanawiać się czy nie śmierdzę. Skoro można tego uniknąć to trzeba to zrobić.

8. Buty.
Napisałam buty, ale konkretnie to chodzi mi o szpilki i wszelkie obcasy. Jeżeli nie potrafisz na nich chodzić to albo tego nie rób, albo się naucz. Widok chwiejącej się na boki dziewczyny jest śmieszny i brzydki. Ja chodzę na szpilkach dobrze, ale robię to bardzo rzadko ze względu na problemy z kolanami. Ale jeśli już idę to idę dobrze. Nawet moja mama twierdzi, że potrafię poruszać się na obcasach, co Ją bardzo zdziwiło, bo zazwyczaj chodzę w płaskich butach. Stąd wiem, że jeśli już się uczysz to nie zaczynaj nauki od 15 centymetrowych szpilek. Od 10 też nie ani od 8. A nawet 5cm to dużo jak na pierwszy raz. Przyzwyczaj się do niskiego obcasa, później przejdź do wyższego. Tak, tak skąd nabierzesz tyle butów, za co je kupisz. To problem jeśli nie masz, ale uczyć się od razu na super wysokich to katorga. I jak już masz kupić szpilki to lepiej to przełóż i nazbieraj sobie więcej pieniędzy niż miałabyś kupić byle jakie. Takie buty muszą być dobre. Istnieje szansa, że kupisz tanie i dobre, ale większa jest na to, że kupisz złe i rzucisz w kąt. Drogę też przemyśl, żeby była w miarę płaska i łatwa ;) I jeszcze jedna ważna sprawa. Takie buty dobiera się do swojej wagi i figury. Jeżeli jesteś większa to but musi być masywniejszy. Jeżeli założysz wysokie, cieniuteńkie szpilki, pierwszy raz i wyjdziesz w nich jeszcze na kostkę (np. taką jak na wrocławskim rynku), a jesteś osobą tęższą- to porażka. Na pewno będziesz się źle czuć i źle wyglądać.

9. Ciuszki.
Jak pisałam na samym początku: nieważne w jakim stylu. Ważne żeby były czyste. I wyprasowane. Bieliznę zmieniamy codziennie! A przynajmniej majtki i skarpetki. Biustonosz można nosić dłużej niż jeden dzień, ale też nie do przesady. I ciuchy powinny być w odpowiednim rozmiarze. Najbardziej krzywdzące są spodnie biodrówki. Nie każdy może je nosić. Jeśli ubierzesz takie spodnie i wylewa Ci się brzuch, robi oponka to wyglądasz obleśnie. Nawet jeśli jesteś szczupła i się tak ściśniesz to wyglądasz źle. Twoja figura traci na atrakcyjności. Z każdym innym ciuszkiem jest tak samo. Za mały, za bardzo obciśnięty = zły. I jak ubieracie legginsy (które sama bardzo lubię) to ubierzcie coś dłuższego na górę, bo inaczej wrzynają Wam się tak w cipkę, że szok! To nie wygląda dobrze. Szczególnie jak przebijają  jeszcze majtki w innym kolorze, albo wychodzą od dupy strony jak się pochylicie. Powtarzam: estetyka musi być! Ja mam prostą zasadę, o której już chyba kiedyś wspominałam: jeśli źle się w czymś czujesz to źle wyglądasz. Dlatego jak przymierzam jakieś ciuchy i coś mi nie pasuje chociaż trochę, nie ubieram albo nie kupuje, bo wiem, że nic z tego nie będzie ;)

PANOWIE:

1. Myjcie się panowie, nie wiecie co dziewczynom chodzi po głowie.

Myj się codziennie. Po seksie też się umyj. Tym bardziej przed seksem. Przed randką. Czyść uszy, może dziewczyna lubi ciągnąc za uszko. Myj zęby- jak będziesz się całował? Zadbaj o włosy. Masz je krótkie, umyć je to pikuś. Jak będą tłuste to będą wzbudzały niesmak i obrzydzenie. Jeśli masz długie to myj tym bardziej skoro chciałeś takie mieć. Jeśli nie masz ich wcale to myj głowę, skóra głowy też tego wymaga. Nie wystarczy umyć się o 11 kiedy randka jest o 18. Nie wystarczy też myć się o 17:55 w ekspresowym tempie. Chociaż to i tak dobrze ;)

2. Golenie.
Jeśli masz brodę, bródkę, wąsy to dbaj żeby wyglądały zawsze tak samo. Jeśli lubisz golić się na gładko to też się tego trzymaj. Lubisz być trochę zarośnięty- ok. Ale nie dopuszczaj do tego, że olewasz sytuacje i nie golisz się przez 2 tygodnie. To odstrasza i jest niechlujne. Dziewczyna potem powie, że na początku to się starałeś, myłeś i goliłeś, a teraz... to nawet skarpetek nie zmieniasz.

3. Skarpetki.

Jeżeli już stoją i można je ubierać jak buty to zły znak. Jeżeli coś śmierdzi w pokoju i nie możesz tego zidentyfikować, zacznij szukać małych zwiniętych kulek. To pewnie Twoje skarpetki pod łóżkiem. Dla niektórych to może szok, ale skarpetki się zmienia codziennie!

4. Ciuchy.

Dobrze jest jak są czyste i nie ubierasz tej samej koszulki 6 dzień pod rząd. Jak są wyprasowane albo chociaż nie bardzo wygniecione to jeszcze lepiej.

5. Dłonie i stopy.
Zadbane czyli: czyste, paznokcie nie obgryzione, nie długie. Ręce myje się po korzystaniu z toalety, a jak ubierzesz czyste skarpetki na brudne stopy to nie da to wiele.

6. Antyperspiranty.
Nie wierz reżimowej telewizji. Nie wystarczy popsikać się wzdłuż ciała szybkim ruchem jak na reklamach i dziewczyny będą piszczeć. Używaj pod pachy, a nie tylko na ciało. I jeszcze jedno: może wydaje Ci się, że nie śmierdzisz, ale to niekoniecznie prawda. Jeśli sam od siebie czujesz smród to jest już baaardzo źle!


To chyba na tyle, w skrócie oczywiście. Nie bierzcie tego wszystkiego do siebie, nie płaczcie i nie krzyczcie. Nie napisałam, że wszyscy tacy są, nie postrzegam tak ogólnie kobiet ani mężczyzn. To są specyficzne przypadki. A może znajdziecie coś dla siebie i to nie znaczy, że jesteście brudasami czy flejami. Ja np. kiedyś też chciałam zacząć chodzić od razu na wysokich szpilkach i nie zdawałam sobie sprawy, że okres da się wyniuchać ;)

Jak już się dziewczyny umyjecie i wypachnicie to macie większą pewność siebie i jesteście atrakcyjniejsze. Wyobraźcie sobie sytuacje, że taki Gray Wam ściąga majtki do lania a tam wystają włosy z pupy. Chyba ładniej jest bez ;) I nie ma się wtedy co krepować. I podrywać jest łatwiej kiedy nie myśli się o tym czy jak podniosę rękę to będę mieć ogromną mokrą plamę. Tylko nie mówcie mi, że wy nie podrywacie i czekacie, aż to Was facet poderwie, bo się zrzygam. Nie znacie tego powiedzenia "to kobieta wybiera mężczyznę, który ją wybierze?" Może już to nawet kiedyś pisałam. Nie mówię, że macie zrobić wszystko, nie musicie nawet robić pierwszego kroku, wystarczy, że go sobą zainteresujecie i pozwolicie się zdobywać. Zrobi to. Jeśli zobaczy, że jest co i kogo ;) A zresztą co ja będę się rozpisywać. Jak już się zrobicie na cacy to posłuchajcie sobie tego:

http://www.youtube.com/watch?v=KalQqvGAoO8 

Pamiętajcie, że czekam na Was na forum :)
cassyspanking.fora.pl
A jak czekam to znaczy, że na tych, którzy się odezwą, napiszą coś, zintegrują a nie tylko będę czytać po cichutku :)

Pozdrawiam :)
Cassy :)

środa, 18 grudnia 2013

Spanking- już nie początki

Hmmm ostatni wpis o pożegnaniu lata a tu już prawie zima :D I zbliża się koniec roku, to już 4 lata odkąd pisze bloga... Zakładałam go z nickiem cassy22 a już niebawem będę cassy26 ;)

Pisałam kiedyś o swoich spankingowych początkach, oto link do tego wpisu:


Dzisiaj napiszę o "dalszych moich losach" w tym zakresie. Zrobię takie małe podsumowanie tego co było i co jest. Napiszę też trochę o samym blogu, może będzie trochę statystyki, które wpisy cieszą się największą popularnością, jak on się zmieniał itd. Do rzeczy.
Prawdziwego spankingu zaznałam w momencie kiedy byłam już z moim K. Wtedy pierwszy raz dostałam to czego tak naprawdę chciałam. Odkrywałam wszystko po kolei, wszystkie pozycje, narzędzia, lanie na mokro, stanie w kącie, bicie po innych częściach ciała. To były nasze wspólne pierwsze kroki, gdyż On jak już wspominałam miliardy razy, nie był związany z tak zwanym "klimatem". Na początku był bardzo ostrożny- nie ma się co dziwić. Później jak już mieliśmy za sobą "pierwszy głód" spankingu (a w szczególności ja) zaczęło się "wieczne nienasycenie". Chciałam ciągle i jeszcze, i jeszcze, i jeszcze, zawsze mało, non stop, cały czas, co chwile, co trochę, wszystkim czym się dało i jak się dało. To taka radość, że ma się to o czym się marzyło i nie można się tym nacieszyć. Nie nudzi się nigdy. Po długim, bardzo długim okresie podczas, którego pławiłam się w spankingu, zaczęłam chcieć czegoś więcej. Tak zaczęło się przekraczanie kolejnych granic. Wchodzenie głębiej w świat BDSM. Wiązanie, wosk, "zmuszanie" do pewnych czynności i ciągłe szukanie czegoś nowego. Próbowaliśmy różnych rzeczy, które przychodziły nam do głowy. I chodzi tutaj zarówno o BDSM jak i o seks. Ale zawsze gdzieś koło tego wszystkiego pojawiał się spanking :)

Lanie na początku zawsze było za coś. Powód się łatwo znajdzie jeśli się chce i nie musi być wcale poważny ;) Na blogu opisywałam te moim zdaniem ciekawsze, jakieś takie "większe" bardziej przeze mnie zaplanowane. Gdybym miała opisywać każde lanie jakie dostawałam/dostaje to musiałabym pisać codziennie :) Z biegiem czasu i moim nasyceniem tym, że to lanie za kare, że kara i cała otoczka koło tego, powody przestały być tak niezbędne. Sama czynność była podniecająca, sama gra ściągania majteczek czy przekładnia przez kolano. Oczywiście to wszystko stało się bardzo płynne. Raz było tak a raz inaczej. Na blogu też zaczęłam opisywać różne sytuacje; i te "za karę" i te "bo tak". Większość kończyła się seksem, ale zdarzało się i tak, że było samo lanie.

Wiedziałam, że większość osób czeka na wpis z serii: niedobra Cassy znowu zrobiła jakiś kawał biednemu K. i on ją teraz za to zbije. Ciekawe co tym razem wymyśliła... ;) Ale (nie)stety tak nie wygląda rzeczywistość, to nie jest wieczny filmik spankingowy, ja żyje w normalnym świecie, mam zwykłe potrzeby typu seks, więc czasami opisywałam spanking w wydaniu erotycznym a nie tylko jako "niegrzeczną historię zakończoną laniem". Zresztą- gdybym pisała cały czas o tym samym to byłoby nudne. I to strasznie. Spanking ma to do siebie, że mimo wszystko jest mocno powtarzalny i opisywać go non stop byłoby bez sensu. Dlatego zawsze staram się wybierać coś ciekawszego i przede wszystkim chce żeby wpisy były zróżnicowane. Pokazując tym samym, że bawię się spankingiem na całego ;)

Teraz coś co może niektórych zszokować i co dla niektórych może być nie do pomyślenia. Już mi kiedyś ktoś zarzucił, że co ja mogę wiedzieć o spotkaniach z internetu albo o laniu od kogoś innego skoro dostaje tylko od mojego K. :) Otóż nie jest to prawdą. Zdarzyło mi się dostać lanie od kogoś innego i tak- byłam już wtedy z moim K. I nie- nie było to za Jego plecami ;) Gdybym nie próbowała to jak mogłabym wypowiadać się z taką pewnością o spankingu? Nie byłabym w stanie pewnych rzeczy ocenić, a nawet ba! nie śmiałabym, nie mając odpowiedniego doświadczenia. I jakby ktoś pytał- to tak, mój K. bił też inne dziewczyny oprócz mnie ;) Delikatnie mówiąc zrobiłam z Niego spankera pierwsza klasa :D Naturalnie nie stało się tak, bo ja tak chciałam, po prostu Jemu się to też spodobało ;) Biliśmy też razem, na zmianę, dostawałam też jednocześnie z inną dziewczynką, ogólnie mówiąc; bawiliśmy się wspólnie z innymi ;) 
Nie będę tutaj wciskać bajek, że dałam się zbić komuś innemu, bo chciałam zdobyć doświadczenie żeby móc pisać bloga :D Chciałam spróbować, byłam ciekawa jak to jest z kimś innym, jak bije ktoś inny. Zaznaczam i podkreślam z całą mocą- nie była to pierwsza lepsza osoba byleby tylko sprawdzić. Nie dałabym się zbić komuś komu nie ufam, nie lubię lub nie ma dla mnie "tego czegoś" jako spanker i nie tylko.

Kiedyś na blogu "nieśmiało" wspomniałam, iż śniło mi się, że bije mnie dziewczyna. Sen był oczywiście prawdziwy, ale na samym śnie się nie skończyło ;) Dzięki takim osobom mogłam realizować swoją może trochę specyficzną pasję jaką jest spanking, pasję, która wchodzi w sferę seksualną. Zresztą to działa w dwie strony, bo przecież inni też robią wtedy to co im się podoba, tez mogą się spełnić, sprawdzić, spróbować itd. :)

A teraz coś o Cassy po drugiej stronie pasa. Pewnie, że takie sytuacje są i były. I nie mam na myśli bicia mojego K. czy jakąś tam zamianę ról- nie kręciłoby mnie to, Jego zresztą też. Jeżeli ktoś jest uczestnikiem forum to już na pewno wie i widział, że lubię nie tylko dostać, ale i dać. Jeśli ktoś nie wie to właśnie się dowiedział i zapraszam w takim razie na forum ;)

Przecież musiałam spróbować :) I to nie jest tak, że spróbowałam raz czy dwa i tyle. Ja to po prostu lubię. Wiem, wiem możecie powiedzieć, że przecież sama kiedyś napisałam na blogu, że ja lania nie daje tylko otrzymuje. Ale gdybyście dostawali setki tysięcy maili z propozycjami typu " może chciałabyś spróbować jak to jest zbić niegrzecznego chłopca?" to też byście tak napisali :) Nie mam nic do uległych mężczyzn- mam za to do nachalnych i myślących tylko dupą, którą chcą mieć zbitą. Odpisywałam im, że nie, bo mnie to nie kręci. Nie mogłam odpisać, że już próbowałam i wiem co to znaczy kogoś bić, bo nie daliby za wygraną. Czasami "ujawniałam się" jeśli ktoś mnie zainteresował i chociaż ociupinkę wzbudził zaufanie. Poza tym wolę damską pupę, o wiele, wiele, wiele- dla jasności ;)

Niektórzy byli czasami zdumieni, że jak to? Przecież ty jesteś uległa? Moi kochani :) Czy ja kiedykolwiek napisałam, że jestem uległa? NIE. Pisałam, że lubię spanking a nie, że jestem uległa, A to jak widać nie jest jednoznaczne ;) Nie będę się tu rozpisywać o tym, że tak- ulegam podczas lania, ale jest różnica pomiędzy dziewczyną uległą a ulegająca.... bla bla bla, sra ta ta- myślę, że zrozumiałe jest o co mi chodzi. Przykro mi, że zburzyłam co niektórym obraz "blogowej Cassy"- złośnicy, psotnicy, która dostaje lanie jak jest niegrzeczna. Może jest trochę bardziej zadziorna i robi to specjalnie, no ale przecież jest tak zwaną spankee. Ci, którzy poznali mnie na żywo, lub bardziej wirtualnie szybko przekonywali się, że tak nie jest. To jest tylko część mnie- część tego co mnie podnieca ;)

To, że uwielbiam spanking nie zmieni się chyba nigdy :) To, że mnie podnieca i nie przestanie pewnie też nie :) To, że przede wszystkim lubię kiedy to moja pupa czuje lanie- też :) Bloga pisać nie przestaje, bo pisać mam co i chcę to robić. To, że teraz pewne rzeczy piszę wprost czy robię jakieś podsumowanie, nie znaczy, że kończę blogową działalność :) Wiem, piszę ostatnio mniej, ale za to udzielam się na forum, mam też normalne życie nie tylko to wirtualne ;) (już to kiedyś pisałam).

Aaa właśnie- forum. Bardzo cieszę się, że forum się rozkręciło i działa już ponad rok. Chciałabym w tym miejscu (jak na jakimś oficjalnym wystąpieniu :D) podziękować wszystkim tym, którzy pomagali forum stworzyć, którzy pomagają mi dalej i oczywiście tym, którzy na nim są i je tworzą :) :* Zapraszam jeszcze raz wszystkich serdecznie, każdy jest mile widziany :)

Kontynuując moją opowieść, kiedyś za czasów dobrego Polchatu przebywałam dużo w pokoju "Lanie" a nawet udało mi się zostać tam operatorem! ;) Poznałam tam sporo ludzi, z niektórymi się spotkałam (nie nie, nie zaraz na spanking, po prostu.) Jak czat się posypał, czego było mi bardzo szkoda, udało mi się sporą część osób stamtąd "przenieść" właśnie na forum. Pomysł z forum miałam już dużo wcześniej, ale zanim doszło do jego realizacji to trochę czasu minęło. Na forum też poznałam sporo ciekawych osób. Udało się raz zorganizować spotkanie forumowe i mam nadzieję to powtórzyć :) 
Kiedy poznawałam czym jest to co mnie kręci, kiedy wchodziłam dopiero w świat spankingu, nie do pomyślenia dla mnie było, że kiedyś będzie to wszystko takie proste i w zasięgu ręki :) Teraz łatwo poznać kogoś o tym samym upodobaniu, można śmiało rozmawiać, zawrzeć znajomości, spotykać się, bawić itd.

Cieszę się, że tak jest, bo ja sama (w sumie nie sama, bo też z moim K.) chętnie nadal poznaje ludzi podobnych do mnie. A jak wspominałam wyżej- nie zawsze kończy się tylko na "zwykłym" poznaniu ;)

Chyba już powoli będę kończyć, bo wydaje mi się, że napisałam wszystko o "nie początkach" ;) Co do statystyki bloga to największą popularnością cieszą się wpisy:

1. Spanking moje początki
2. Rozmawiajcie ze sobą i takie tam
3. Mokre majteczki
4. BHP w sieci

Czyli jak widać wcale nie same historyjki o laniu, ale bardziej wpisy z cyklu "moim zdaniem", które zaczęłam dodawać, bo blog wydaje mi się najlepszym miejscem do wyrażenia własnej opinii i doświadczeń z tym związanych. Takie wpisy też dają różnorodność, o której już wspominałam. Żeby się ciągle nie powtarzać na tym kończę :)

Link do forum:


Zapraszam!

Pozdrawiam :) 
Cassy :)

niedziela, 15 września 2013

Są też miłe pożegnania :)

Wiedziałam, że jesień nadejdzie lada chwila. Pogoda była już bardzo zmienna, dzień zimno, dzień ciepło, zresztą w powietrzu czuć już było powiew jesieni. To tym bardziej skłoniło mnie do szybkiego działania. Postanowiłam wykorzystać ostatnie tchnienie lata i wyskoczyć z moim K. do lasu, na lanie w plenerze :)


Była ładna, słoneczna pogoda, niebo było czyste. Zapakowałam do plecaka koc i aparat i ruszyliśmy do lasu. Zanim doszliśmy zrobiło się jeszcze cieplej, co oczywiście było plusem, bo przecież ja tam miałam zamiar, przynajmniej po części się rozbierać ;) W lesie jak to w lesie, cicho, spokojnie, słychać trzaski małych nadepniętych gałązek, promienie słońca widać zza drzew, jest duszno, ale przyjemnie. I faktycznie tam też było już czuć jesień, było pełno żółtych i opadających liści. Wiadomo, że żeby przejść do właściwej akcji musieliśmy się wpuścić znacznie głębiej. Robiliśmy przy okazji różne zdjęcia, zatrzymywaliśmy się przy co ciekawszych widokach, czasami mijał nas jakiś człowiek z koszykami na rowerze, albo bez roweru, ale też z koszykami. To upewniało nas, że musimy jeszcze bardziej się schować. W pewnym momencie wyszliśmy na polane, przeszliśmy przez nią i weszliśmy w bardzo gęsty las. Ściółka była tam w ogóle niewydeptana, było ciemno, stwierdziliśmy: 'O! Tu będzie dobrze!' Wyciągnęliśmy koc, rozłożyliśmy go na ziemi, było czuć przyjemny zapach drewna. Stwierdziłam, że mogę spokojnie ściągnąć majteczki i tak miałam na sobie sukienkę, po co mi one :) Często zresztą chodzę bez ;) Mój K. usadowił się wygodnie na kocu, ja usiadłam obok Niego, szybkie rozejrzenie się dookoła i jeszcze szybsze przerzucenie przez kolano. Podciągnął mi powoli sukienkę, pogłaskał pupę i poczułam pierwszego klapsa. Potem szybką serie kolejnych i... 'jak to strasznie słychać!' K. na chwile przestał. W sumie nie było w tym nic dziwnego, że to bardzo słychać- w końcu w lesie jest cicho. "Przecież tu i tak nikogo nie ma, to się nie ma co przejmować" skwitował K. i zaczął bić znowu. Fakt, że zerwały się wszystkie ptaki, bo wandale w lesie robią hałas- pomijam milczeniem. Kiedy już pupa zaczęła mnie piec i szczypać coraz bardziej nieznośnie, nagle poczułam, że coś mi chodzi po ręce. 'Mrówki! Wleźliśmy w mrowisko!" Zerwaliśmy się natychmiast, zaczęliśmy wszystko otrzepywać, komicznie to wyglądało, więc śmiałam się z mojego K. ile wlezie. Oczywiście bronił się tym, że ja nie jestem lepsza i wyglądam tak samo jak On, a nawet śmieszniej, bo to ja nie mam majtek. Nic to oczywiście nie dało i śmiałam się dalej, kwitując: "No przecież mnie tu nie zbijesz" ;) Wyszliśmy z powrotem na polanę, szukając innego miejsca. Mieliśmy do wyboru albo całkiem dzikie nieuczęszczane tereny, albo te bardziej dostępne, gdzie trzeba było liczyć się z tym, że ktoś Nas może spotkać. Wyciągając wnioski z wcześniejszej przygody- natura i tak się na Nas zemści jeśli zakłócimy jej spokój; wybraliśmy opcje drugą, z większym ryzykiem.


Wędrowaliśmy po lesie, nie mogąc znaleźć odpowiedniego miejsca. Każde było na widoku. W końcu wpadłam na genialny pomysł: "Chodźmy tam w te wysokie trawy, tam będziemy zasłonięci z każdej strony". K. podchwycił pomysł- przecież był dobry :) I poszliśmy. Tam znowu rozłożyliśmy koc, ale tym razem oglądając dokładnie czy nie ma mrowiska, pajęczyn i innych. Kilka testowych klapsów na stojąco- nie słychać aż tak bardzo. K. zadowolony z triumfem powiedział: "Noo to teraz mogę Ci spuścić lanie za to, że się tak ze mnie śmiałaś". Przerzucił mnie ponownie przez kolano, szybko podciągnął sukienkę i jeszcze szybciej zaczął bić. Było świetnie. Świeże powietrze, słoneczko, szczypiąca pupa. Już zaczynałam robić się niesamowicie, podkreślam- NIESAMOWICIE mokra, aż tu, spod ziemi chyba, wyłoniła się rodzinka- rodzice i mały synek. K. szybko zakrył mi pupę, ja usiadłam na koc i siedzieliśmy patrząc na siebie i nie oddychając. Tamci, przechodzili dość spory kawałek od Nas, ale nie zdążylibyśmy uciec i się schować. K. pod nosem pytał mnie: "Widzieli? Słyszeli?" a ja wzruszałam tylko ramionami. Jak już przeszli i zniknęli, polecieliśmy w miejsce, którym szli. Teoretycznie nie było wiele widać, mogli tylko widzieć Nasze głowy i to od tyłu. A czy słyszeli? Może i tak, ale czy wiedzieli co to jest? Może nie. A jeśli tak- to najwyżej! :D Zwinęliśmy się stamtąd, szukać kolejnego miejsca. Trochę byliśmy zirytowani, że człowiek nie może mieć spokoju w lesie ;) więc ledwo odeszliśmy kawałek za drzewa, K. oparł nogę o pień, przełożył mnie przez kolano i powiedział: "W końcu nie dostałaś obiecanego lania, to teraz to szybko załatwimy". Padała pierwsza seria klapsów, a tu... 'Wracają! Musieli zrobić kółeczko żeby wracać akurat tędy!' Sukienka w dół i idziemy jak gdyby nigdy nic, już nie denerwując się a śmiejąc. Mój K. zaczął się zastanawiać: " A może oni coś faktycznie widzieli i chcieli przyjrzeć się jeszcze raz?", ale za chwile dodał: "Nie to bez sensu bo wracają inna drogą i to jeszcze z dzieckiem, to by się raczej nie przyglądali", Przyznałam Mu rację i dodałam:"chyba jednak nic nie widzieli wcześniej", a wewnętrznie pomyślałam:'w sumie to trochę szkoda'. Chociaż kto wie ile widzieli? Pewnie tylko oni ;)


Byliśmy zmęczeni wcześniejszymi przebojami i tym, że ciągle to lanie jest takie na raty, ale dzielnie kroczyliśmy dalej. Aż tu przed nami ukazało się powalone drzewo. Taka okazja! Taka klasyczna, "książkowa" okazja! Przewrócone drzewo i dziewczyna przez nie przełożona! To nic, że na widoku, to nic, jakoś to szybko zrobimy. Położyłam kocyk na tym pniu, przełożyłam się a K. w tym czasie szukał jakiejś witki. Pupę miałam jeszcze trochę czerwoną od wcześniejszych "mini lań" i zastanawiałam się przez chwilę jak bardzo byłby na ten widok zdziwiony jakiś przechodzeń :D Moje myśli przerwał K. uderzając mnie delikatnie witką. Trzeba było przecież sprawdzić jak jest elastyczna itd. Okazało się, że jest ok i zaczął bić. Pupa szczypała od każdego uderzenia, był to taki piekący, przeszywający ból. Nasza radość nie trwała jednak długo, bo z oddali wyłaniał się rowerzysta. Był za daleko żeby coś zobaczyć, ale musieliśmy przerwać. Udawaliśmy, że robimy zdjęcia. Zawzięliśmy się i robiliśmy tak za każdym razem kiedy widzieliśmy, że ktoś się zbliża. Jak tylko się oddalał, wystawiałam pupę i kontynuowaliśmy. Nasza cierpliwość dobiegła końca kiedy ludzie zaczęli przybywać masowo, z różnych części lasu. 'Niech to szlag!' Pełni żalu i wściekłości opuszczaliśmy nasze drzewko. "Nie zdziwiłabym się jakby tu zaraz jakiś tarzan na linie przyleciał nie wiadomo skąd" szłam i bulwersowałam się w kółko. Nie chodzi już nawet o to, że ktoś mógłby zobaczyć moją golą pupę (i nie tylko pupę). Naturalnie jest to bardzo zawstydzające, ale gorzej byłby jakby ktoś błędnie pomyślał, że mój K. robi mi krzywdę. Zaciągnął mnie do lasu itd. Tego trzeba było uniknąć za wszelką cenę.


Zdecydowaliśmy, że jeżeli teraz się nie uda to wracamy do domu. Ale po tak długiej wędrówce szczęście się w końcu do nas uśmiechnęło! Znaleźliśmy pozostałości jakiegoś budynku, dokładnie to 3 ściany i dziury po oknach. Tutaj na pewno będziemy zasłonięci. Byle tylko to miejsce nie okazało się jakąś kryjówką, miejscówką czy czymkolwiek jakiś meneli albo nastolatków pijących tutaj alkohol. Ale wyglądało na naprawdę nieuczęszczane, nie było śmieci, za to wszystko było dziko zarośnięte. Położyłam kocyk na murek/resztę ściany tego czegoś, podciągnęłam sukienkę i czekałam na lanie. Czekałam całkiem długo bo mój K. ponownie szukał jakiejś gałązki. Słyszałam jak coś łamie, sprawdza, odrzuca. W końcu przyszedł z długą, porządną witką. Kazał mi się ładniej wypiąć. "Tym razem już nic nam nie przeszkodzi i dostaniesz lanie do końca. I za śmianie się ze mnie i po to żeby odreagować ten leśny stres ;)" i uderzył pierwszy raz. Strasznie zabolało, a On nie przestawał i smagał mnie tą witką raz za razem. Starałam się nie kręcić pupą, która piekła mnie coraz mocniej, zrobiło mi się gorąco i czułam pulsowanie. Za plecami słyszałam świst przecinanego powietrza a zaraz potem czułam mocne uderzenie. W pewnym momencie K. zaczął bić wolniej- za to mocniej. Wtedy witka zakręciła mi się aż na nogę. Była świeża, soczysta, bardzo giętka, więc to nie było nic dziwnego. Chociaż na początku wydawało się, że jej długość będzie odpowiednia. K. przerwał i skrócił ją, na wszelki wypadek, żeby nie powtórzyło się takie uderzenie. Pogłaskał mnie po udzie i już za chwilę kontynuował lanie. Piekło bardzo mocno, ale tak samo też podniecało. Czekałam tylko kiedy K. zrobi przerwę i pogłaska mnie po pupie. Doczekałam się ;) Dotknął mojej pupy a mi zrobiło się bardzo błogo :) Zawędrował też ręką do mojej cipeczki, a co tam się działo to chyba nie muszę pisać ;) Kiedy tak leżałam i mnie głaskał, nagle zza drzew wyszedł jakiś mężczyzna z psem. Był dość daleko, a ja leżałam do niego przodem, twarzą, podniosłam się tylko na tyle żeby sukienka spadła mi na pupę. Uśmiechnęłam się do niego, odwrócił głowę i przeszedł :) Pewnie pomyślał, że uprawiamy seks ;) Jego obecność nic już nie zmieniała, dostałam porządne lanie, miejsce było odpowiednie. K. podciągnął mi sukienkę i uderzył jeszcze kilkanaście razy dość lekko, ale szybko. To już była raczej pieszczota. Nie można było tego porównać do wcześniejszych uderzeń i odczuć. Dosłownie czułam jak wychodzą mi pręgi, jak pulsują, dotykanie ich było bolesne. Ale nie były jakieś straszne czy brzydkie, zniknęły bardzo szybko. Wracaliśmy do domu zadowoleni, nic tak nie cieszy jak sukces po tylu próbach :) Szłam przez las z gorącą i piekącą pupą, bez majtek. K. co jakiś czas wkładał rękę pod moją sukienkę i głaskał mi pupę. Oczywiście- nie tylko pupę ;) Przechodził mnie co chwilę miły dreszczyk, że ktoś to może zobaczyć, zwłaszcza, że wracaliśmy dróżką, którą chodzi najwięcej ludzi. Było to dla mnie piękne zakończenie lata :) Tak też powiedziałam do K.: "Jak dla mnie to teraz już się lato może skończyć :)". W końcu skorzystałam z niego na wszystkie sposoby ;) Na drugi dzień zrobiło się chłodno i zaczęło lać. Lało przez 4 dni. Poważnie :) Moje lanie było znaaacznie przyjemniejsze ;)



Zdjęcia z opisanego lania z lasu dodałam na forum :)



 Pozdrawiam :)
Cassy :)

piątek, 9 sierpnia 2013

Bo do seksu trzeba dwojga...


Jak zwykle patrzę dłuższą chwilę na "komputerowy papier" i zastanawiam się jak zacząć wpis. Wiadomo- najtrudniej się zaczyna. Co z tego, że głowę mam pełną pomysłów i doskonale wiem, co chcę napisać; przychodzi co do czego i zastanawiam się 'od czego zacząć?'

To może najkrócej: będę pisać o spełnieniu seksualnym kobiet. Nie uważam się za jakąś znachorkę, nie myślę, że pozjadałam wszystkie rozumy, nie chcę pouczać, ale wiem jedno- ja jestem spełniona seksualnie i wiem jak to zrobiłam, jak do tego doszłam i jaką drogę przeszłam. Niektórym może się wydawać to dziwne, bo przecież jestem młoda, mam 25 lat, co ja tam mogę wiedzieć.... Owszem mogę. Mogę wiedzieć, że mi dobrze, mogę pamiętać, że kiedyś dobrze mi nie było i mogę napisać co zrobiłam żeby złe zmienić w dobre. Byłabym niesprawiedliwa gdybym nie wspomniała o tym, że wpis powstaje nie tylko w wyniku moich własnych przejść, ale również przy pomocy tego co zdołałam zaobserwować u innych dziewczyn/kobiet- jeśli napiszę, że jest ich całe mnóstwo to nie przesadzę- naprawdę.

Właśnie to "całe mnóstwo" skusiło mnie do tego aby to napisać. Zdaję sobie sprawę, że skoro tak dużo dziewczyn rozmawiało ze mną o tym- nazwijmy rzeczy po imieniu- o tym, że nie są spełnione seksualnie; to tych, które nie rozmawiały jest pewnie duuużo więcej. Ha! Nic odkrywczego powiecie, przecież "wiadomo", że dużo kobiet jest niezaspokojonych i niespełnionych. Wina złego kochanka? W bardzo małym procencie... Przygotujcie się dziewczyny na najgorsze: w największej mierze same jesteście sobie winne. To nie zarzut, nie zdajecie sobie pewnie sprawy, że faktycznie tak jest.

Mam kilka wniosków na temat tego, dlaczego dziewczyny nie mają satysfakcji z seksu. Może jeśli to wypunktuję to będzie mi łatwiej pisać, a Wam czytać. Postaram się ładnie zebrać do kupy to co same o sobie myślicie, to co myślicie na temat seksu, a co jest błędne. Nie przejmuje się w tym momencie wszechwiedzącym tonem- jest błędne i już.



1. Masturbacja to coś złego.
Naprawdę chwilami dziwię się, że są jeszcze kobiety, które tak myślą. Nie ma się czego wstydzić, każdy to robi (jak nie robi to coś z nim nie tak). Każdy, najpewniej już jako dziecko odkrył, że dotykając się w pewne miejsca ma się przyjemność. Ja sama przez długi czas nie zdawałam sobie sprawy, że to "coś " na końcu to orgazm. Wiedziałam tylko, że to przyjemne. Wstydziłam się tego, myślałam, że tylko ja to robię- chyba każdy z Nas to przechodził. Później kiedy już bardziej wiedziałam o co z tym chodzi, oczywiście na pytania kolegów odpowiadałam, że absolutnie tego nie robię (dziewczyny tego nie robią, więc muszę mówić, że nie- tak myślałam). Teraz kiedy już wiem, że to naturalne, normalne i jak najbardziej zdrowe, dziwie się, że są dziewczyny, które zatrzymały się w tym miejscu, w którym ja byłam jakieś 12 lat temu... Ale ok. Niezależnie od tego czy to robicie i myślicie, że to coś złego czy robicie i wiecie, że to nic złego, lub też robicie bardzo rzadko i karcicie się za to w myślach- wszystko to pozwala Nam przejść do następnego punktu.

2. Nie znacie własnego ciała.

Żeby kobieta miała satysfakcje z seksu, musi się nauczyć jak jest jej dobrze. Tutaj możecie krzyknąć "ale ja przecież się masturbuję i wiem jak jest mi dobrze!". Hmmm jeżeli mimo to nie masz satysfakcji z seksu a zaspokojenie uzyskujesz tylko wtedy kiedy robisz to sama- to podtrzymuje to co napisałam- nie znasz swojego ciała i musisz się jeszcze dużo nauczyć. Zazwyczaj "uczymy się" dochodzić w określony sposób. Później wiemy, że tak jest Nam dobrze, więc tak to robimy. Ale jeżeli zamkniemy się w tym schemacie, w tym, że zawsze tylko tak, nie inaczej to daleko nie zajdziemy. A przynajmniej nie z partnerem. Seks z taką osobą jest nudny, bez wyrazu, oklepany a w końcu beznadziejny. Nie nawołuję, że na siłę musicie robić to inaczej, nieważne czy Wam się podoba czy nie, przecież chodzi w końcu o to żeby Wam się podobało. Ale zbadajcie swoje ciało, spróbujcie pieścić się inaczej, dotykać inne miejsca, nie zrażajcie się tym, że coś Wam nie przypasuje i nie wracajcie do "starej sprawdzonej metody". Jest mnóstwo sposobów żeby odczuwać przyjemność i każdy to potrafi i może osiągnąć- jeśli tylko będzie chciał. Jeżeli natomiast nawet same nie potraficie zrobić sobie dobrze (bo, nie chce mi nawet wyjść spod palców, że tego nie robicie w ogóle!) to tym bardziej ćwiczcie, szukajcie, dotykajcie się, zabawiajcie się same ze sobą, powoli, bez pośpiechu. Sprawdźcie czy największą przyjemność sprawia Wam wkładanie palców do dziurki i ruszanie, czy włożenie i trzymanie, czy włożenie palca (czy czegoś innego) do pupy, czy włożenie i pieszczenie łechtaczki jednocześnie, dotykanie warg, sama stymulacja łechtaczki, czy to ma być mocniej czy słabiej i całe mnóstwo innych kombinacji. Rzecz jasna nie kręcimy się tylko wokół cipki- piersi, ramiona, twarz- wszystko co tylko Wam przyjdzie do głowy i napłynie przyjemnością do łechtaczki. Od razu napisze, bo może nie każdy wie, że łechtaczka jest odpowiednikiem męskiego penisa i to ona jest odpowiedzialna za całą rozkosz. Jak ktoś nie wie gdzie się ona znajduje (to też może przydać się panom) to polecam pierwszy lepszy rysunek kobiecych szczegółów w atlasie anatomicznym, tudzież internecie. Naprawdę mnóstwo rzeczy może sprawiać Wam przyjemność, ale nie zdajecie sobie z tego sprawy; może czasami siedzicie przy komputerze albo czytacie książkę i jeździcie palcem po ustach? Robicie tak, bo Wam przyjemnie... ;)



3. Wstydzicie się tego co Was podnieca, uważacie to za nienormalne.
Uwaga! Nie chodzi o sam spanking. Ogólnie o pragnienia seksualne. Zauważyłam, że bardzo dużo dziewczyn nie dopuszcza do siebie myśli, że coś je podnieca, wstydzi się swoich upodobań. Każdy z Nas przechodził coś takiego związanego ze spankingiem. Trudno przyznać się przed samym sobą, że bicie Nas podnieca a co dopiero komuś innemu! A zwłaszcza komuś na kim Nam zależy. Przecież pomyśli, że jestem nienormalna! Tak samo jest z pieszczotami itd. Duża części po prostu wstydzi się przyznać co ją kręci. Zaraz nasuwają się myśli, że to jest złe, że sprośne, że pomyśli, że tylko o to mi chodzi. Każdy ma swoje upodobania i pragnienia seksualne, wyrażanie ich nie jest niczym złym. Złą rzeczą natomiast jest ich nie wyrażanie i zamykanie się na drugą osobę. Niejednokrotnie do tego można dołożyć nasuwające się bardzo często dziewczynom myślenie:


4. Ja taka nie jestem!
Ty taka nie jesteś... nie uprawiasz seksu, bo seks jest ZŁY. Seks jest dawaniem dupy- seks uprawia się tylko z księciem z bajki. Mama nakładła do główki, że ładne dziewczynki nie uprawiają seksu, że robi się to tylko z miłości, że tak nie wolno. Koleżanki patrzyłyby z byka i uważałyby, że dajesz dupy. Przecież to dopiero 12 randka, jak mu teraz "DAM" to pomyśli, że jestem łatwa! Boże pierwsza randka, poszłabym z nim do łóżka, ale wtedy będę kurwą! Nie mogę! W imię zasad- chujwiejakich. Mamusia bała się, że zajdziesz w ciążę, że nie daj Boże SEKS CI SIĘ SPODOBA i zajdziesz. Taki wstyd, taki wstyd... Oczywiście nie mówię, że trzeba skakać do łóżka z byle kim, z pierwszym lepszym, bez zastanowienia i żadnych zasad. Mówię o sytuacji, w której możesz, chcesz, ale się wycofujesz z powodów "ja taka nie jestem, nie wolno tak!" Jak? Nie wolno być zadowoloną i mieć świetny seks z facetem, który Ci się podoba? Nie wolno mieć satysfakcji z tego jak było dobrze? A może chodzi o to, że nie wiesz czy to ten jedyny, że w sumie to nie jesteście parą, więc jak pójdziesz z nim do łóżka to się "puścisz"? Na miłość
boską! To, że jesteś sama nie oznacza, że nie ma dookoła Ciebie ludzi. To, że jesteś sama nie oznacza, że masz żyć jak pustelniczka, w celibacie i z dala od cielesności. A kurwą, szmatą czy dziwką jesteś wtedy kiedy dając sobie przyjemność robisz komuś w jakiś sposób krzywdę. Jeżeli kończy się na samej przyjemności- to nie jest żadne puszczanie i inne bzdury. Jeszcze gorsze jest myślenie "nie dam mu , bo nie, niech sobie nie myśli!" co z tego, że chcesz i że byś mogła, nie zrobisz tego, bo Ty tak nie robisz, szanujesz się, a przecież seks sprawiający Ci przyjemność jest nie szanowaniem się... To faceci tylko chcą seksu, dziewczyny w ogóle o tym nie myślą i w ogóle tego nie chcą. "Facet to tylko facet wiadomo, że on będzie chciał"- Ty nie chcesz, bo nie potrafisz mieć z tego przyjemności- dlaczego nie potrafisz o tym cały wpis. Wpadacie w błędne koło i same w sobie nakręcacie to myślenie, które ogranicza Was i powoduje, że same siebie źle postrzegacie- a nie musicie. 

O tym co teraz napiszę najchętniej bym nie wspomniała, ale jak już wszystko to wszystko- sytuacje najgorsze, najstraszniejsze z najstraszliwszych to takie:

a) w której dziewczyna robi to, bo uważa, że musi (będąc np. w związku), ale nie ma z tego przyjemności. 

b) lub też zrobi wszystko, każde pieszczoty, ale nie dopuści do penetracji, bo to już jest seks a inne rzeczy nie są (trochę błędne założenie). To jest obłudne wobec samej siebie- ja tego nie robię, ale coś innego może być, bo nie jest w sumie takie złe, on będzie zadowolony, a ja jestem sama przed sobą "czysta" nie dałam mu... 

Nie chodzi mi tutaj, że zawsze trzeba do tego dopuścić i "dać". Są różne sytuacje, to nie jest musowe, nie naciskam, że tak trzeba i tak jest najlepiej, nie mówię, że penetracja musi być. Podkreślam z cała mocą, że chodzi o zdarzenia, w których mogłabym i chciałabym, ale nie bo.... taka nie jestem.
Zdenerwowałam się tym punktem. Jest to ograniczenie jakie na siebie same nakładacie i nie chcecie z tego wyjść. Łączy się to z punktem 3, bo kiedy już myślicie o tym żeby przyznać się do swoich upodobań i pragnień to nasuwa się myśl "nie mogę", "to złe" etc.

5. Nie akceptujecie swojego ciała, macie mnóstwo kompleksów.

Kolejną przeszkodą do udanego seksu jest to jak bardzo wstydzicie się swojego ciała. Kiedy już dochodzi do stosunku zastanawiacie się czy dobrze wyglądacie, czy może widać te rozstępy na udach? Widzi moje sutki a one są takie brzydkie! Pewnie robię głupią minę, ciekawe czy śmierdzę tak blisko mnie leży, o nie! widzi moją wielką dupę! ... Zapewniam Was podobacie się osobie, z którą uprawiacie seks. Popatrzcie na to z drugiej strony; chyba nie myślicie o szczegółach anatomicznych Waszego partnera w złym świetle? Wszystko Wam się podoba, nic nie przeszkadza- to działa też w stosunku do Was. Nie ograniczajcie się- Wasze "głupie" miny, zapachy, odgłosy najpewniej są dla niego podniecające. Rozumiem doskonale czym są kompleksy, że łatwo napisać a trudniej zrobić. Odpowiedni partner wyleczy Was z kompleksów, ale pamiętajcie- nie ograniczajcie się nimi, bo to niezdrowe podczas seksu. Zamiast skupić się jak dobrze Wam jest zastanawiacie się nad rozstępami, które nie grają tutaj absolutnie żadnej roli. To też niezdrowe dla Was- nie lubicie swojego ciała, czasami nawet brzydzicie się siebie samej, dorzucając do tego jeszcze myślenie z punktu 4; "ja przecież taka nie jestem", "to wszystko jest złe"- i mamy katastrofę, którą same powodujecie niewłaściwym myśleniem i złudnymi przekonaniami.

6. To facet zrobi mi dobrze, jak nie zrobił, to znaczy, że był nieumiejętny.
A właśnie, że nie! To WY SAME musicie wiedzieć jak jest Wam najlepiej, co lubicie, a czego nie (patrz punkt 2). Musicie znać swoje ciało i musicie powiedzieć partnerowi, nakierować go, pomóc mu w tym, żeby było Wam dobrze. Ona sam nie zrobi za Was całej "roboty". Mógłby się strać nie wiadomo jak, ale jeśli same nie wiecie czego chcecie to on nie sprawi cudu. Owszem, możecie razem z nim sprawdzać co lubicie itd. ale wtedy będzie wiadomo- sprawdzamy co będzie nam się podobać, a nie: to on ma wiedzieć. Załóżmy sytuacje odwrotną; przychodzi facet i mówi:
zrób mi dobrze. Pytania nasuwają się same: a jak lubisz? jak chcesz żebym ci zrobiła? ... W konfiguracji on- Tobie jest tak samo, też zastanawia się jak lubisz. On nie jest czarodziejem, takie rzeczy się sobie przekazuje. Szczególnie dotyczy to Pań które chcą mieć koniecznie dominującego mężczyznę i myślą, że to jego rola zadowolić kobietę i wiedzieć jak. Nie wymagajcie, że przyjdzie i zrobi z Wami takie rzeczy jak na filmach czy w książkach. Może się zdarzyć, że akurat trafi w coś co Wam przypadnie do gustu i będzie dobrze. Ale nie będzie tak jak w bajce, że on zacznie coś robić a Wy się rozpłyniecie, bo to od niego zależy. Zależy od obojga partnerów. Z naciskiem na to, że sama musisz wiedzieć co lubisz i musisz wiedzieć jak osiągnąć satysfakcję- on za Ciebie tego nie wie i za Ciebie tego nie zrobi. Może to zrobić Z TOBĄ a nie ZA CIEBIE.  7. Nieudany pierwszy raz.
Tutaj można by połączyć wszystkie wcześniejsze punkty. Jeżeli dziewczyna się nie masturbuje, nie pozna swojego ciała, nie wie co lubi, myśli, że to złe, zwala cała odpowiedzialność
na faceta- to seks jest do niczego, ten pierwszy raz jest zły, więc nastawienie do seksu jest później jeszcze gorsze. Sama miałam pierwszy raz fatalny. Myślałam, że to będzie coś super, że może trochę zaboli, ale później będzie super przyjemność, że później nie będę mogła się doczekać następnego razu etc. Okazało się, że bardzo bolało, że nic z tych rzeczy, które robił mi partner mi nie pasowało, zastanawiałam się i dołowałam tym, że leże jak kłoda i pewnie on nie ma satysfakcji z takiej kochanki. Naturalnie gdybym wtedy znała swoje ciało (masturbowałam się, ale w jeden określony sposób), porozmawiała z nim to byłoby inaczej. Później prze dość długi czas miałam awersję do seksu. Kojarzyło mi się to z bólem wkładania. Z brakiem przyjemności. Z rozrywającym czymś w środku mnie, z bólem brzucha, z zakwasami w udach. Próbowałam później, ale nadal bolało( a przecież to tylko pierwszy raz ma być bolesny!) a przyjemności nie było... Po tym wszystkim wręcz bałam się seksu. Myślałam, że to tylko ja tak mam, że tylko mnie to tak boli, mi nie daje przyjemności. Do tego jeszcze to lanie, które mnie podnieca. Jestem inna, jestem nienormalna- tak o sobie myślałam.
Później poznałam kolejnego chłopaka i pomyślałam, że teraz jak jestem z kimś innym to może seks będzie lepszy! Przecież to już innych chłopak. Sama chciałam próbować, chciałam zobaczyć czy teraz już będzie ok i piętno nienormalnej seksualnie jakie sama sobie nadałam zniknie. Było trochę lepiej- powiedziałam mu jak sama robię
sobie dobrze i robił mi tak ręką- dochodziłam. Był znacznie delikatniejszy i subtelniejszy. Jednak sam seks nadal był dla mnie bólem. W pewnym momencie zorientowałam się, że nie jest to już ból fizyczny a psychiczny. Byłam tak zamknięta w tym myśleniu, że "to boli", że "będzie źle", "ja tego nie lubię", że nie potrafiłam skupić się na przyjemności. Uważałam, że tej przyjemności po prostu nie ma i nie będzie. Aż któregoś pięknego dnia, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Zaczęłam masturbować się tak jak lubię, ułożyłam się wygodnie i kazałam w siebie wejść. O dziwo nie było źle, a nawet miałam później orgazm! Odkryłam, że może to być przyjemne. Bardzo dużo potem próbowałam, wiedziałam już jak zrobić żeby było mi dobrze, wiedziałam, że kochanek też jest ważny, ale jeszcze ważniejsza jest moja wiedza (poznanie samej siebie) i postawa. Od tamtej pory każdy mój seks był i jest przyjemnością. Przeszłam jeszcze długą drogę pozbywania się bólu psychicznego, tego że pochwa jest mięśniem i trzeba ją ćwiczyć jeżeli jest bardzo ciasna jak moja, bo to ułatwia stosunek i daje więcej przyjemności (tak, tak, to nie jest obrzydliwe, wcale nie będzie rozepchane, rozjechane i nie wiadomo jakie). Ale sama nauczyłam się siebie, oduczyłam pewnych reakcji, wyuczonych schematów i może to zabrzmi głupio, ale uwalniając się od tego wszystkiego poczułam smak prawdziwego, satysfakcjonującego seksu.
A wracając do tematu- kiedy pierwszy raz jest nieudany możecie się zrazić, możecie mieć tak jak ja. Ale pamiętajcie wszystko jesteście w stanie zmienić jeżeli tylko chcecie i to wcale nie są brednie, ze seks jest fajny :) Ty i seks musicie się po prostu poznać i zaprzyjaźnić :)

8. Paniczny strach przed zajściem w ciąże.

Każda dziewczyna się tym martwi. Każda się boi. Ważne tylko żeby ten strach nie rządzi Wami i żeby nie stał się irracjonalny. Wiem- żadne zabezpieczenie nie daje 100% pewności. Ale nie popadajcie w paranoje. Jeżeli bardzo, bardzo się boicie to przecież nie musi być samej "standardowej" penetracji. Może być seks analny, oralny, palcami, wibratorem etc. To też seks! Wszystko co kończy się orgazmem i jest między minimum dwojgiem ludzi to seks- tak przynajmniej ja myślę. Jeżeli więc czujecie, że bardzo się boicie, róbcie to tak aby się nie bać, a mieć przyjemność.

9. Wielki dystans do gadżetów erotycznych.

Są różne masażery, wibratory, kulki i inne. One naprawdę mogą dać lub spotęgować przyjemność, więc nastawianie się z góry, że to straszne rzeczy jest pomyłką. Nie odcinajcie się, bo nie warto- jak Wam się nie spodoba to nie, jak się spodoba- zobaczycie ile fajnych rzeczy można wymyślić z takimi zabawkami, a ile mieć przyjemności! Mogą Wam też one pomóc w osiągnięciu orgazmu czy pozbyciu się bólu (psychicznego jak i fizycznego uwarunkowanego Waszą budową, nieprzyzwyczajeniem itd.).



Chyba napisałam wszystko co chciałam. Chociaż pewnie mogłabym się rozpisywać jeszcze dużo więcej. Myślę, że są to główne przyczyny braku satysfakcji z seksu. Dziewczyny/kobiety nie wiedzą jak zrobić sobie dobrze, jeśli wiedzą to nie próbują inaczej, nie wyrażają swoich potrzeb, oczekują cudów z bajek zrzucając całą odpowiedzialność na mężczyznę, myślą, że robią coś złego, boją się dalszych skutków takiej decyzji tj. ciąży. Ponad to nie akceptują swojego ciała, wstydzą się go i nie są przez to pewnie siebie w łóżku, są zrażone do seksu po wcześniejszych nieudanych razach, nic z tym nie robią, uciekają od tego i odcinają się. Nie nastawiają się na odbiór przyjemność tylko na "dawanie" przyjemności.
 

Naprawdę dziewczyny uwierzcie mi, sama przez to przeszłam, a teraz jestem bardzo zadowolona z seksu i nie tylko, mam spanking, mam wiele inne ekscesów seksualnych, daje mi to mnóstwo przyjemności, zabawy, satysfakcji. Oczywiście faktem jest, że mam też świetnego partnera, ale gdybym sama nie była otwarta to nic by z tego nie było. Nie trwajcie w przekonaniu, że "mi się udało na kogoś takiego trafić"- gdybym ja nie była taka jaka jestem to nie trafiłabym na tego kogo mam. Jeżeli Wy nie będziecie pewne siebie, swojej seksualności, swoich potrzeb- to nikt nie będzie pewny Was :)

Tym wpisem nie miałam oczywiście na celu nikogo urazić. Same zapewne wiecie, że to co napisałam jest prawdą. Całość bardziej skierowałam do Pań, aczkolwiek ta notka może pozwoli zrozumieć niektórym Panom, jak to bywa z kobietami i co ewentualnie robić żeby pomóc. Chciałam też jasno napisać, że kobiety też myślą o seksie, a nawet go lubią! A jeżeli nie- to są w stanie to zmienić i dowiedzieć się, że też mogą mieć z niego satysfakcję.

To wszystko nie jest jednym wielkim wyrzutem (mimo ironii czy sarkazmu). W żadnym wypadku nie chce pokazać Wam, że jesteście głupie, inne, nienormalne, że ja mam dobrze a Wy nie. Po prostu Was rozumiem i bardzo chciałabym żebyście mi uwierzyły, ze sama przez to przeszłam, wyszłam z tego i teraz mam fajnie, że da się to zrobić- to jest wykonalne, oraz żebyście uwierzyły w siebie, że też to potraficie :) 





Pozdrawiam :)
Cassy :)


sobota, 22 czerwca 2013

Tym razem 1 na 1 :)

Napiszę wprost- chciałam dodać całkiem inny post (jaki to nie zdradzę) a po nim dopiero właśnie ten. Ale pewna przemiła użytkowniczka forum prosiła mnie o to już chyba ze 3 razy, to zmieniłam plany i postanowiłam zamienić posty kolejnością. Głupio by mi było jakbym teraz coś dodała a Tobie nadal kazała czekać :)

Co wrażliwsi od razu niech sobie darują czytanie, bo opisane lanie będzie tak straszne i mocne, tak niespodziewanie wykonane, że aż strach o tym myśleć :) 
A tak poważnie skupię się na czymś, o czym już wspominałam kilka razy w opowiadaniach, ale raczej w przelocie. Będzie to coś co spora część z Was może uznać za nudne i, że to "nie to samo" a mianowicie będzie to self spanking.

Kilka razy spotkałam się już z pytaniami typu "po co się sama bijesz skoro masz K.?" Odpowiadam zawsze: jestem miłośniczką spankingu, lubię to, uwielbiam, jest jedną z czynności, która mnie najbardziej podnieca. Odbijam też piłeczkę: a po co Ty się sam/sama pieścisz skoro masz partnera/partnerkę? Bo lubisz i masz potrzebę.

Czasami traktuję to jako wstęp do dalszej zabawy, mogę się tym podniecić i chodzić cały dzień nakręcona na lanie. Może być też odwrotnie; najpierw mogę dostać jakieś małe lanie a później czuję niedosyt i chce jeszcze, nie wytrzymuje i robię to sama. Albo ani to ani to. Po prostu mam ochotę się popieścić i włączę w to spanking. Self spanking. I nie oznacza to wcale, że później już nie mam na to ochoty z moim K. ;)

Postaram się pokazać najciekawszą stronę takich self sesji spankingowych. To co teraz napiszę jest jeszcze bardziej intymną sprawą, moją bardzo bardzo osobistą, dziejącą się w mojej głowie i dziejącą się "za pomocą" mnie samej.

Jestem sama w domu. Jest jakaś sytuacja, która mnie podnieci, coś sobie przypomnę albo zobaczę. Zaczynam się pieścić. Czasami się pieszczę oglądając filmiki spankingowe, ale to rzadziej niż tak "bez niczego". Wtedy uruchamiam pamięć i wyobraźnię. Nie mogę się zdecydować o czym napisać.... Co sobie wyobrażam.... Jest to bardzo różnie. Czasami wracam pamięcią do jakiejś sytuacji, która miała miejsce i sobie ją odtwarzam, myślę, że zdarzyła się ponownie i właśnie teraz w niej uczestniczę. Innym razem myślę o tym "co by było gdyby". Gdybym miała straszny bałagan w domu i ktoś przyszedłby i by mnie za to zbił. I nie zawsze myślę, że to mój K. Zdarza się, że myślę- uwaga, nie posądzać mnie o chorobę psychiczną! :D Jak sama siebie bym za to ukarała. Albo kogoś innego- kogoś kto byłby na moim miejscu. To scenariusz chyba najczęstszy. Ale i tak mimo wszystko wcielam się wtedy w osobę karaną i gram sama przed sobą, sama w swojej świadomości, w swojej wyobraźni dwie role- dominującą i uległą. Schizofrenia? :D I wtedy wszystko jest SELF.
 
                                                       self pieszczenie,
                                                       self role playing
                                                       i wreszcie self spanking.

Pieszczę się, pieszczę i myślę jak bym się zbiła. Bardzo długo się tak pieszczę. Wyobrażam sobie za co, jak, co wtedy bym mówiła. AHA! Zapomniałam zaznaczyć, że nie zawsze jest tak, że od razu wiem, że będę się biła. Najczęściej jest tak, że okazuje się to w trakcie pieszczenia. Robię sobie dobrze i wyobrażam sobie lanie (bo piszę o tym co się dzieje kiedy o laniu właśnie myślę, bo nie zawsze robię sobie dobrze myśląc tylko o tym), aż w pewnym momencie przychodzi mi do głowy: a może zrobić to realnie? I tu zazwyczaj dylemat: czy robić sobie nadal dobrze skoro jest mi tak przyjemnie czy przestać, wstać i się zbić żeby było jeszcze przyjemniej? No, ale wtedy muszę przestać... Męczę się tak przez dłuższą chwilę, po czym decyduje, że wstanę i leżę nadal pieszcząc się, i próbując oderwać. To taka mała tortura, bo chce zostać, ale chce też wstać i podniecam się tym wszystkim jeszcze bardziej. W końcu wstaje. Borę przedmiot jakim wyobrażałam sobie lanie. Czasami jest to pas, trudno się nim samemu bije, ale jakoś to idzie. Pochylam się, opieram jedną ręką o łóżko i wypinam. I jeżeli jest to rzeczywiście pas to mam go złożonego na krótko i uderzam się raz z jednej, raz z drugiej strony. Nie bije mocno, bo nie daje rady. Wtedy takie lanie jest małym wstępem do wyobrażanej przeze mnie sytuacji. Zbije się trochę i znowu się kładę, i pieszczę. Wyobrażam sobie np. że to było ostrzeżenie, które nic nie dało i trzeba poprawić. Wtedy wstaje ponownie. Zmieniam narzędzie na np. drewnianą łyżkę, deskę czy na packę i jest mi o wiele, wiele łatwiej bić mocno. Często też opieram się o biurko i bije w takiej pozycji. Rzadko, bo rzadko, ale czasami przekładam się przez krawędź łóżka i bije. Strasznie jest niewygodnie i mało boli. Ale kiedy jestem już w pozycji najdogodniejszej i z wygodnym narzędziem to robię to naprawdę mocno. Po pupie, po udach i powstrzymuje mnie dopiero ból ręki (od machania). W moim wyobrażeniu jest to wtedy już porządne lanie, poprawka, dużo mocniejsza niż to wcześniejsze (i rzeczywiście tak jest). Wiadomo- nie zbiję się tak jakby ktoś to zrobił, ale za to mogę sobie zrobić dużo większe ślady, bo nie widzę co robię i trudniej mi się celuje. Już wiele razy tak było. Miałam siniaki aż na udach. Jak już pupa boli naprawdę, pulsuje jest gorąca i czerwona, to kładę się i kończę pieszczenie. Jestem już wtedy tak podniecona, tak mokra, że mogłabym dojść natychmiast, ale powstrzymuje się. Biję się czasami jeszcze troszkę już leżąc, ale to już lekko, dotykam też jedną ręką pupy i czuje jaka jest gorąca. W końcu dochodzę. Mam przeważnie wtedy duuuży orgazm, bardzo przetrzymany i bardzo długi. Później dochodzę jeszcze raz, ale już bez lania czy klapsów. Tylko pieszczę i dochodzę. Skupiam się już tylko na orgazmie. Dochodzę tyle razy ile mogę; 3, 4, 5. Potem wstaje, ubieram się, albo tylko podciągam spodnie (zależy czy je całkiem ściągnę czy nie, czasami tylko opuszczam lekko- bo przecież dostaje tak lanie). Trzęsę się i wali mi serce. Ale jestem zadowolona. Siadam wtedy często do komputera i zdarza się, że ktoś do mnie zagada:
-Co robisz?
- A nic, nuda....

;)

Pozdrawiam chłodno w te upalne dni :* 
Cassy :)