wtorek, 26 lutego 2013

O deseczce czyli co nowego w Naszej kolekcji :)

Jakiś czas temu nabyliśmy nowy przyrząd do bicia a mianowicie deskę, paddle czy jak to coś drewnianego nazwać. Ja mówię deska gdyż wygląda jak deska do krojenia i tyle. Wiedziałam z góry, że tym to na pewno będzie boleć. Drewnianymi przedmiotami zawsze boli a jeszcze takim dużym i szerokim... nastąpiły pierwsze próby, lekkie, mocniejsze, bardzo mocne. Oczywiście boli tak jak przypuszczałam, do tego nie trzeba mocno bić żeby bolało, no i nie robi dużo hałasu a to wielka zaleta. Wiedzieliśmy już, że będziemy jej używać; raz jak będziemy potrzebowali użyć czegoś w miarę cichego, dwa jak będzie trzeba mocno zbić niedużym wysiłkiem i trzy jak "przewinienie" będzie duże.

Ujawnię Wam parę rzeczy, z których może nie wszyscy zdają sobie sprawę. Miliardowy raz powtarzam, że nie żyjemy w związku DD, nie jest też tak, że szukamy non stop powodów do lania; lanie za karę, lanie w nagrodę, lanie za karę, że nie ma nagrody etc. Ja nie staje dzień w dzień na głowie i nie wymyślam jak tu wkurzyć mojego K. żeby dostać. Naturalnie zdarza się co przeważnie tutaj opisuję, ale tak Nasze życie nie wygląda na co dzień :) Ponad to rozwiewam przypuszczenia, że mnie podnieca tylko sam spanking, że ja skoro jestem cięta na DD to nie lubię winy i kary. Dla mnie sam sens spankingu to wina i kara, a DD jest wydumaną filozofią. Nie będę się powtarzać, bo nie lubię. Bawimy się często w jakieś dyscyplinowanie, wymyślamy "realne" przewinienia. Czyli wszystko to co każdego w tym kręci. Czasami wymyślę coś ekstra żeby dostać, czasami się po prostu podłożę, innym razem powiem wprost o co chodzi, jeszcze innym zasugeruje, czasami też małymi krokami będę dążyć do celu i czekać aż K. zareaguje, a zareaguje na pewno. Są sytuacje, że zajmuje mi to cały dzień. I to nie to, że On się nie może zorientować tylko to, że ja lubię czasami przedłużać i czekać, i czekać, i czekać... Wiadomo, że samo czekanie jest czasami lepsze ;) Zdarza się, że celowo wprowadzam Go w błąd, że niby żartowałam, że źle Mu się wydawało, że chce dostać. To mi pozwala przeciągać taką zabawę. Jest jeszcze inna opcja czyli proszenie żeby mi odpuścił, że już nie będę, że będę grzeczna- co lubię najbardziej, bo wiadomo, że będzie odpuszczał tylko do pewnego momentu. Oczywistym jest też, że kara będzie bardziej surowa, bo przecież już obiecywałam, że tak nie zrobię a zrobiłam ;)

Tak było i tym razem. Cały dzień mi zajęło drażnienie K. Nie jest to takie proste! Niektóre wyzywanki są u Nas wyzywankami z miłości, więc nie podziałają "jak trzeba". Jak mówię "Ty to jesteś głupek" to oboje wiemy, że nie myślę poważnie, iż jest głupi. Jak K. mówi do mnie "buraku" to też nie po to żeby mnie obrazić, tylko pieszczotliwie. I drażnij się tu jak wyzywanki mało działają. Ale na wszystko jest sposób :D Moje ulubione docinki to "jakby był w tym domu mężczyzna to..." albo "co ja się z Tobą mam, ale każdy musi mieć swój krzyż" to w sumie nawet nie są tyle ulubione co dające Mu do zrozumienia o co chodzi :D I cały dzień tu jakiś komentarz, tu jakaś wyśmiewanka, tu docinki, wszystko oczywiście w granicach rozsądku i z przymrużeniem oka. Kto mnie lepiej zna ten wie, że ja zawsze mam określony cel w tym co robię. Nie chciałam żeby za szybko mnie zbił, bo wtedy pewnie byłoby to ręką i pasem <3 które kocham, ale chciałam poczuć deskę. Wiadomo- będzie już późno to będzie trzeba użyć czegoś cichego. Wpadnie na 100% na deskę. Jak już były takie momenty, że chciał mnie przerzucić przez kolano to broniłam się, że już nie będę, żeby nie bił itd. Raz już nawet wylądowałam na Jego kolanach, ale dostałam tylko kilka klapsów, bo jakoś wyprosiłam żeby nie. K. też zawsze orientuje się kiedy ja naprawdę nie chce żeby mnie bił, kiedy "nie chcę" lub kiedy całkowicie się poddam.

Kiedy nadeszła już odpowiednia godzina i kiedy moja łechtaczka o mało nie robiła już dziury a majtkach, przeszłam do ostatniej prostej. Zaproponowałam mojemu K. "chodź po piwo mamy chipsy, kupimy obejrzymy jakiś film". Zgodził się ochoczo i poszliśmy po piwo. Stoimy w sklepie i patrzymy na półkę z piwem, zastanawiając się co by tu wziąć. Sklep samoobsługowy, więc ludzi koło półek z alkoholami sporo. K. odszedł na chwilę kawałek dalej, wykorzystałam okazje i włożyłam do koszyka 2 piwa. Specjalnie stanęłam tam gdzie było najwięcej ludzi i czekam. Przyszedł zerknął do koszyka i mówi "o masz ochotę na reddsa?" Na co ja: "Nieee reddsa wzięłam dla Ciebie a sobie portera, ktoś w tym domu musi nosić spodnie" jakiś facet koło Nas się zaśmiał, tak samo mój K. no i ja bo już nie wytrzymałam. Rzeczą oczywistą było, że to żart, nikt tego na poważnie nie wziął, ale wiadomo też było, że dałam do zrozumienia mojemu o co chodzi :) W drodze powrotnej mówił to co najbardziej lubię, czyli, że to tak nie może być, że cały dzień się z Niego wyśmiewam, że obiecuję a nie mam zamiaru się poprawić. Ja jak zwykle próbowałam się wybronić, że już naprawdę ostatni raz, że nie chciałam itd. Ale było już za późno na takie próby. Chyba nie muszę nawet pisać jak bardzo lubię iść do domu i wiedzieć co się zaraz stanie. Tak samo jak lubię czasami klapsa w drodze.

Weszliśmy do domu, ściągnęłam płaszcz i buty i ledwo przestąpiłam próg pokoju a K. już przerzucił mnie przez kolano. Kilka sekund i już miałam gołą pupę. Wcale się nie pieścił tylko od razu zaczął mocno bić. Pupa szczypała, była jeszcze zimna to bardziej bolało. Próbowałam się jakoś ratować, wierzgać nogami, zasłonić ale nic to nie dało, złapał mnie mocno, bił i nie przerywał. W między czasie wracał to tego wszystkiego co przeskrobałam, pytał czemu jestem taka niesforna i czy nadal mam zamiar być. Kręciłam głową i zapewniałam, że nie. Pupa z zimnej szybko zrobiła się gorąca i pulsowała strasznie. K. zrobił małą przerwę, zapytał czy na pewno już nie będę, a kiedy odpowiedziałam, że na pewno, stwierdził, że musi mieć pewność i zaczął bić dalej. Nie chciałam się już wyrywać, bo wiedziałam, że wtedy będzie bił mocniej, czasami tylko trochę pojękiwałam. Było mi strasznie gorąco, miałam na sobie gruby sweter, nie zdążyłam go ściągnąć jak weszliśmy. Czułam, że mam wypieki i było mi duszno. K. w pewnym momencie przestał i kazał mi wstać. Złapałam za pupę była bardzo gorąca. Wiedziałam, że to nie koniec i że będzie bił dalej, tylko po prostu ręką przestał żeby nie było za głośno. Zapytałam czy mogę ściągnąć sweter, bo zaraz się rozpuszczę. "Ściągnij najlepiej wszystko" odpowiedział K. Zrobiłam tak, zrobiło mi się lżej i chłodniej a między nogami miałam mokrooo jak zwykle zresztą. Kazał mi się położyć na brzegu łóżka, tak że brzuch mam na łóżku a nogi na podłodze. Podszedł do barku i wyciągnął z niego deskę. Jeeeaaaa!!! :D Za chwile poczułam dotyk (zimnego w porównaniu z moją pupą) drewna, bardzo lubię to uczucie, podnieca mnie to. K. przez chwile głaskał mnie tą deską po czym poczułam pierwsze uderzenie- lekkie. 'Eeee nie boli jakoś specjalnie' pomyślałam. Kilka sekund później zmieniłam jednak zdanie, kiedy uderzenia stały się mocniejsze i przede wszystkim szybsze. K. nie bił bardzo mocno, bo naprawdę nie ma takiej potrzeby, powiedziałabym, że odpoczywał przy tym biciu, a bolało bardzo. Znowu zrobiło mi się gorąco. Trochę kręciłam pupą, ale nie chciałam przesadzać żeby nie zdenerwować mojego K. ani żeby nie dostać tam gdzie nie trzeba. Zwolnił trochę co dało mi małe wytchnienie, ale nadal bardzo bolało. To jest raczej piekący ból, jak po kiju bambusowym jest przecinający to dostać taką deską jest tak jakby dostać kilkoma takimi kijami jednocześnie. Zostawia siniaki, a raczej siniaczki takie małe kropeczki, jak po drewnianej łyżce czy szczotce. Na samym końcu tego lania K. bił już bardzo powoli, aż przestał całkiem. Aaaa!!! Strasznie piekło, ale za to jak fajnie się rozchodziło po całej pupie i pieczenie, i pulsowanie, i uczucie ciepła, e tam ciepła- gorąca! :) K. pogłaskał moją pupę i kazał mi iść do kąta, przy czym dał mi jeszcze lekkie klapsa. 'No zaraz oszaleje' pomyślałam, 'przecież zaraz zgwałcę ten kąt!' Dotknęłam pupy, ale K. nie pozwolił mi tego robić i kazał mi trzymać rączki wzdłuż ciała. Stałam grzecznie. Trwało to tak umiarkowanie, ani długo ani krótko. W sumie to wiedziałam, że bardzo długo to nie potrwa, ponieważ widziałam, że K. jest już napalony równie jak ja (a może nawet bardziej), więc... ;D czekać jest fajnie, ale z drugiej strony ile można czekać? ;D

Ps. Zdjęcie deski, o której pisze jest na forum w kategorii zdjęcia---> narzędzia, także zapraszam na https://cassyspanking.fora.pl/ :)

Pozdrawiam :) 
 
Cassy