sobota, 22 czerwca 2013

Tym razem 1 na 1 :)

Napiszę wprost- chciałam dodać całkiem inny post (jaki to nie zdradzę) a po nim dopiero właśnie ten. Ale pewna przemiła użytkowniczka forum prosiła mnie o to już chyba ze 3 razy, to zmieniłam plany i postanowiłam zamienić posty kolejnością. Głupio by mi było jakbym teraz coś dodała a Tobie nadal kazała czekać :)

Co wrażliwsi od razu niech sobie darują czytanie, bo opisane lanie będzie tak straszne i mocne, tak niespodziewanie wykonane, że aż strach o tym myśleć :) 
A tak poważnie skupię się na czymś, o czym już wspominałam kilka razy w opowiadaniach, ale raczej w przelocie. Będzie to coś co spora część z Was może uznać za nudne i, że to "nie to samo" a mianowicie będzie to self spanking.

Kilka razy spotkałam się już z pytaniami typu "po co się sama bijesz skoro masz K.?" Odpowiadam zawsze: jestem miłośniczką spankingu, lubię to, uwielbiam, jest jedną z czynności, która mnie najbardziej podnieca. Odbijam też piłeczkę: a po co Ty się sam/sama pieścisz skoro masz partnera/partnerkę? Bo lubisz i masz potrzebę.

Czasami traktuję to jako wstęp do dalszej zabawy, mogę się tym podniecić i chodzić cały dzień nakręcona na lanie. Może być też odwrotnie; najpierw mogę dostać jakieś małe lanie a później czuję niedosyt i chce jeszcze, nie wytrzymuje i robię to sama. Albo ani to ani to. Po prostu mam ochotę się popieścić i włączę w to spanking. Self spanking. I nie oznacza to wcale, że później już nie mam na to ochoty z moim K. ;)

Postaram się pokazać najciekawszą stronę takich self sesji spankingowych. To co teraz napiszę jest jeszcze bardziej intymną sprawą, moją bardzo bardzo osobistą, dziejącą się w mojej głowie i dziejącą się "za pomocą" mnie samej.

Jestem sama w domu. Jest jakaś sytuacja, która mnie podnieci, coś sobie przypomnę albo zobaczę. Zaczynam się pieścić. Czasami się pieszczę oglądając filmiki spankingowe, ale to rzadziej niż tak "bez niczego". Wtedy uruchamiam pamięć i wyobraźnię. Nie mogę się zdecydować o czym napisać.... Co sobie wyobrażam.... Jest to bardzo różnie. Czasami wracam pamięcią do jakiejś sytuacji, która miała miejsce i sobie ją odtwarzam, myślę, że zdarzyła się ponownie i właśnie teraz w niej uczestniczę. Innym razem myślę o tym "co by było gdyby". Gdybym miała straszny bałagan w domu i ktoś przyszedłby i by mnie za to zbił. I nie zawsze myślę, że to mój K. Zdarza się, że myślę- uwaga, nie posądzać mnie o chorobę psychiczną! :D Jak sama siebie bym za to ukarała. Albo kogoś innego- kogoś kto byłby na moim miejscu. To scenariusz chyba najczęstszy. Ale i tak mimo wszystko wcielam się wtedy w osobę karaną i gram sama przed sobą, sama w swojej świadomości, w swojej wyobraźni dwie role- dominującą i uległą. Schizofrenia? :D I wtedy wszystko jest SELF.
 
                                                       self pieszczenie,
                                                       self role playing
                                                       i wreszcie self spanking.

Pieszczę się, pieszczę i myślę jak bym się zbiła. Bardzo długo się tak pieszczę. Wyobrażam sobie za co, jak, co wtedy bym mówiła. AHA! Zapomniałam zaznaczyć, że nie zawsze jest tak, że od razu wiem, że będę się biła. Najczęściej jest tak, że okazuje się to w trakcie pieszczenia. Robię sobie dobrze i wyobrażam sobie lanie (bo piszę o tym co się dzieje kiedy o laniu właśnie myślę, bo nie zawsze robię sobie dobrze myśląc tylko o tym), aż w pewnym momencie przychodzi mi do głowy: a może zrobić to realnie? I tu zazwyczaj dylemat: czy robić sobie nadal dobrze skoro jest mi tak przyjemnie czy przestać, wstać i się zbić żeby było jeszcze przyjemniej? No, ale wtedy muszę przestać... Męczę się tak przez dłuższą chwilę, po czym decyduje, że wstanę i leżę nadal pieszcząc się, i próbując oderwać. To taka mała tortura, bo chce zostać, ale chce też wstać i podniecam się tym wszystkim jeszcze bardziej. W końcu wstaje. Borę przedmiot jakim wyobrażałam sobie lanie. Czasami jest to pas, trudno się nim samemu bije, ale jakoś to idzie. Pochylam się, opieram jedną ręką o łóżko i wypinam. I jeżeli jest to rzeczywiście pas to mam go złożonego na krótko i uderzam się raz z jednej, raz z drugiej strony. Nie bije mocno, bo nie daje rady. Wtedy takie lanie jest małym wstępem do wyobrażanej przeze mnie sytuacji. Zbije się trochę i znowu się kładę, i pieszczę. Wyobrażam sobie np. że to było ostrzeżenie, które nic nie dało i trzeba poprawić. Wtedy wstaje ponownie. Zmieniam narzędzie na np. drewnianą łyżkę, deskę czy na packę i jest mi o wiele, wiele łatwiej bić mocno. Często też opieram się o biurko i bije w takiej pozycji. Rzadko, bo rzadko, ale czasami przekładam się przez krawędź łóżka i bije. Strasznie jest niewygodnie i mało boli. Ale kiedy jestem już w pozycji najdogodniejszej i z wygodnym narzędziem to robię to naprawdę mocno. Po pupie, po udach i powstrzymuje mnie dopiero ból ręki (od machania). W moim wyobrażeniu jest to wtedy już porządne lanie, poprawka, dużo mocniejsza niż to wcześniejsze (i rzeczywiście tak jest). Wiadomo- nie zbiję się tak jakby ktoś to zrobił, ale za to mogę sobie zrobić dużo większe ślady, bo nie widzę co robię i trudniej mi się celuje. Już wiele razy tak było. Miałam siniaki aż na udach. Jak już pupa boli naprawdę, pulsuje jest gorąca i czerwona, to kładę się i kończę pieszczenie. Jestem już wtedy tak podniecona, tak mokra, że mogłabym dojść natychmiast, ale powstrzymuje się. Biję się czasami jeszcze troszkę już leżąc, ale to już lekko, dotykam też jedną ręką pupy i czuje jaka jest gorąca. W końcu dochodzę. Mam przeważnie wtedy duuuży orgazm, bardzo przetrzymany i bardzo długi. Później dochodzę jeszcze raz, ale już bez lania czy klapsów. Tylko pieszczę i dochodzę. Skupiam się już tylko na orgazmie. Dochodzę tyle razy ile mogę; 3, 4, 5. Potem wstaje, ubieram się, albo tylko podciągam spodnie (zależy czy je całkiem ściągnę czy nie, czasami tylko opuszczam lekko- bo przecież dostaje tak lanie). Trzęsę się i wali mi serce. Ale jestem zadowolona. Siadam wtedy często do komputera i zdarza się, że ktoś do mnie zagada:
-Co robisz?
- A nic, nuda....

;)

Pozdrawiam chłodno w te upalne dni :* 
Cassy :)