niedziela, 8 lipca 2012

Leje się, leje się, leje się żar z nieba :)


Ale upał... już chyba 4 razy brałam zimny prysznic i nic... ale duchota... Niech się ogarnę i uporządkuje myśli; czy w tym upale ja mogę funkcjonować? Czy ja mam czym oddychać? Czy ja jestem wstanie napisać opowiadanie? Zobaczmy...

Takie upały nie sprzyjają spankingowi, o nie, na pewno nie. Co to by było za straszne uczucie, kiedy już teraz się rozpuszczam, gdybym miała dodatkowo mieć gorącą pupę... Nie, nie, nie, żadna dodatkowa kara, po prostu to by było nie do zniesienia i co to za przyjemność. Trzeba więc czekać do wieczora, kiedy to się ochłodzi. Ba! Do nocy, bo o 23:00 termometr wskazuje 26 stopni pana Celsiusa... Ale znowu jak będzie noc to wszystko słychać dużo wyraźniej, czyli tak źle i tak niedobrze. Z dwojga złego wybieram noc. Są sposoby. Wypróbowane, obmyślane. Najmniej słychać cieniutki kijek bambusowy, tylko mały świst, a nie trzask np. pasa. Ale teraz uwaga; jak chcę lania to w większości wypadków wiem czym bym chciała dostać. Bo chyba nie muszę pisać, że inne doznania są po pasie, inne po kijku a jeszcze inne po palcacie. Bywa też tak, że nie chcę w ogóle decydować i wtedy co by nie wybrał mój K. jest ok. Tym razem właśnie dokładnie wiedziałam co to ma być. I chwała Bogu i partii, że nie chciało mi się pasa czy packi! Oczywiście moja chęć na pewno byłaby spełniona, ale po co to się hamować i zastanawiać jak bardzo słychać. Kijek to to czego mi trzeba. Chcę mieć pręgi. Dużo cieniuteńkich pręg. Byle nie za głębokich, bo się później długo goją. Powód do lania? Powód to jest najmniejszy problem. Powód znajdzie się zawsze. Może być pseudo powód, a może powodu nie być wcale. Chociaż to, że mam chęć i muszę się zaspokoić to też powód :) Wiem, wiem- mnóstwo osób powie, że z takim realnym powodem jest o wiele bardziej podniecająco. To powiem Wam, że nie zawsze. Owszem bardzo to lubię, ale nie można się też zamykać w określonym schemacie. Po prostu- robi się to w taki sposób żeby być zadowolonym. Mam ochotę dostać tu i teraz to dostaję. Mam ochotę być ukarana- to jestem ukarana. Mam ochotę na pieszczotliwe lanie- to takie otrzymuje. Ot, cała filozofia.

Nareszcie nadeszła noc. W końcu jest czym oddychać. No iiii w końcu się można pobawić :) O nie! Czy te kije znowu leżą za szafą??!! Ja piernicze, tyle razy mówię: 'na szafę', 'na szafę', nie ZA szafę, bo później nie można ich wyciągnąć, ale mój K. za każdym razem je tam wrzuca :) No i gimnastyka. K. siłuje się ile wlezie- "czekaj już prawie mam", "A nie, nie mam". Na co ja: - ' Daj ja spróbuje, ja mam szczuplejszą rękę'. I porażka. Kij od miotły nie wchodzi. Wieszak! Wieszakiem wyciągniemy. Jest! Udało się zahaczyć o kijek i go wysunąć. I człowiek znowu cały spocony, i znowu jest duszno, i znowu gorąco :) Nie ma co dłużej zwlekać. Ja już byłam cała mokra, a właściwe mam tutaj na myśli moją cipeczkę, na myśl o tym kijku na który tak czekam i czekam. Oparłam się o łóżko, elegancko wypięłam i czuje, że jak tylko spadnie pierwsze uderzenie to chyba dojdę :) K. uderzył raz, drugi, trzeci, orgazmu nie mam więc dam radę dalej :) Nie były to bolesne uderzenia. Były delikatne i pieszczotliwe. Przyspieszył, zwiększył siłę. Zaczęło coraz wyraźniej kąsać i piec. Ale stoję spokojnie- co to dla mnie :) Rozgrzewka, oczywiście, że tak. I oczywiście nie trwała bez końca, bo nagle poczułam mocne uderzenie, po nim następne i każde kolejne zdawało się być silniejsze. Spadały miarowo, ale nie za szybko. Ból powoli robił się nieznośny, ale zuch dziewczynka wytrzyma :) Gorzej zrobiło się kiedy K. przyspieszył. Czułam pulsowanie, czułam już wychodzące pręgi. Czułam ten przeszywający ból. Przerwał na chwilę, żeby mnie pogłaskać po pupie. Och, uwielbiam te momenty! Tak strasznie to lubię, tak strasznie mnie to podnieca! Wiem też, iż takie głaskanie zapowiada dalszą część lania. I naturalnie, już po chwili czułam z powrotem kąśliwy kijek. Bolało bardzo, bo K. bił już dużo, dużo, dużo mocniej. Świst też był konkretny. Lekko zaczęłam uginać nogi, robię tak jak już bardzo mnie boli. Zawsze też wracam do poprzedniej pozycji, bo nie chce dostać niechcąco po nogach czy plecach. Poza tym jestem grzeczna i grzecznie stoję :) Oczywiście, że nie za każdym razem :D Bolało, szczypało, piekło. Zastanawiałam się jak duże są już te pręgi. K. uderzył jeszcze kilka razy bardzo powoli i zdecydowanie i przestał. Zaczął głaskać i już o mało nie odpłynęłam. Pręgi nie były wcale takie duże jak myślałam, ale pupa była rozgrzana tak jak trzeba :) I człowiek znowu cały spocony, i znowu jest duszno i znowu gorąco... :)

Pozdrawiam :) 

Cassy

1 komentarz:

  1. W koncu cos nowego :) i jak zwykle goraco sie robi :)

    OdpowiedzUsuń