poniedziałek, 25 czerwca 2012

Pac, pac, pac...

Założę się, że większość z Was (bo nie chcę ryzykować stwierdzenia, że każdy) miał w swoim życiu sytuacje, w której to jedna osoba rozmawia przez telefon, a druga ją rozśmiesza. Mogliście być zarówno jedną jak i drugą stroną,a rozmowa nie musiała być koniecznie telefoniczna, ale ja zamierzam się na takiej właśnie skupić.
Pewnie domyślacie się już, że to ja rozśmieszałam mojego K. kiedy On prowadził jakąś ważną rozmowę. Być może myślicie też, iż starannie to uknułam, ale to wszystko jest prawdą tylko po części. Nic nie planowałam, nie główkowałam, wyszło samo z siebie dla zabawy i zaczepki, nie miałam nawet na myśli tego żeby dostać lanie.
Sprawa wyglądała bardzo prosto; K. rozmawiał z kolegą przez telefon, coś tam ustalali, a ja krzątając się po kuchni i łazience, przedrzeźniałam Go i rozśmieszałam. Panowie nie nabierajcie tyle powietrza i nie oburzajcie się jakbyście to mi nie wlali za takie denerwowanie, bo pękniecie :) W takiej sytuacji są dwa wyjścia: albo ktoś nie będzie w stanie powstrzymać się od śmiechu, albo się wkur...zy. W Naszym przypadku była to pierwsza opcja. Nie wytrzymywał, obracał się żeby mnie nie widzieć, śmiał się do telefonu, po czym tłumaczył się, że "nic, nic" albo, że "coś zobaczył" :) Skończył rozmawiać, a ja chwilę po tym weszłam do pokoju. Hmmm stoi przede mną i coś chowa z tyłu. Ponownie dwie opcje: stoi tak jak trzyma albo kwiaty, albo pas. Kwiatów raczej z sufitu nie ściągnął, więc pas :) Być może pomyślał, że ja to zrobiłam specjalnie, chociaż wcale tak nie było, ale co- miałam nie skorzystać? :) Jak biją to bierz, jak dają to uciekaj. A nie... to odwrotnie chyba.. :) Oparł nogę o łóżko tak żeby było mnie przez co przełożyć i zaczął bić. Wcale nie mocno, powiedziałabym, że robił rozgrzewkę. Do tego przez spodnie czyli się nie liczy. Pas miał złożony kilka razy, zresztą inaczej nie mogło być w takiej pozycji. Bije, bije, bije, coś tam czuje, oczywiście nie mogę się przyznać, że bardzo czuje :) Przestał na chwilę i zaczął rozwiązywać mi sznureczki od spodni. Nooo teraz to ja się mogę wczuwać :) Spodnie i majteczki poszły w dół, a pas ponownie w górę. Bolało bardziej, nawet czułam już, że pupa jest gorąca, ale nadal było to raczej straszenie niż lanie. Przestał i kazał mi się położyć tak aby pupa była wypięta na brzegu łóżka. Pomyślałam, że teraz będzie miał większe możliwości do lania pasem, ale skubaniec przyniósł Naszą nową dużą, okrągłą packę. Wcześniej próbowaliśmy jej niewiele, uderzył mnie tylko kilka razy żeby zobaczyć jak działa. Przyznam, że już wtedy poczułam, że boli całkiem mocno, ale jeszcze nie znałam jej prawdziwych możliwości. Zaczął mnie bić tą packą. 'Cholera!' pomyślałam po pierwszym razie, bo zdziwiłam się, że zabolało aż tak. Zawsze myślałam, że taką packą to nie może mocno boleć, ale jednak pozytywnie się rozczarowałam :) Po kilku razach już było mi gorąca, piekło niesamowicie, szczypało i pupa pulsowała ile wlezie. Trzask był coraz głośniejszy, a ja zaczęłam wierzgać nogami. Nie zasłaniałam się, bo nigdy tego nie robię, co zawsze zresztą powtarzam, pupą też nie kręciłam, bo nie chce myśleć co by było jakbym ta packą dostała niechcąco po nerkach na przykład. K. nie bił szybko, bił powoli, dokładnie i mocno. Spociłam się z tego wszystkiego, a nawet zamknęłam oczy, bo czułam jedno wielkie pieczenie, a na koniec się nie zapowiadało. Nagle przerwał i zaczął głaskać moją pupę. Ooo tak to ja lubię, a jaka chłodna ręka :) Tak to ja mogę leżeć :) Pocieszyłam się tak chwilę i zaraz poczułam znowu znane mi już klapnięcie. Tym razem jakby lżejsze, ale tempo za to szybsze. Znowu wierzgałam nogami i czasami wyrwało mi się nawet jakieś "ałć" :) Ale nie trwało to długo, K. odłożył packę i znowu mnie głaskał. Oglądałam później pupę. Baaardzo czerwona i do tego małe siniaczki. No dobra, nie doceniłam tej packi. Mamy jeszcze jedna, taka mała, też boli, ale już nie aż tak. Coś mi się wydaje, że to będzie mój ulubiony sprzęt, póki co oczywiście :) Po wszystkim K. śmiał się ze mnie, że się tak cieszę i tym laniem i tą packą :) Oczywiście skwitowałam to tylko zdaniem: 'A mam Ci przypomnieć jak się przed chwilą śmiałeś do telefonu? :)'.

Pozdrawiam :)

Cassy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz