poniedziałek, 25 czerwca 2012

Bardzo miły dzień :)

Boli, szczypie, czuje jak robi się gorąca. Przestał. Podniosłam się z kolan mojego K. z zacięta miną dałam Mu kopa w kostkę, tak jakby nie podobało mi się to, że przerzucił mnie przez kolano :) Dostałam jeszcze jednego klapsa i zaczęłam się ubierać. - Mam nadzieje, że nie pogniotłeś mi sukienki? - Nie, jest ok :) - Też Ci się zachciało tuż przed samym wyjściem. - A co nie lubisz kiedy masz ciepłą pupę i jest Ci dobrze? :) - Dobra, dobra, idziemy :) I poszliśmy zjeść jakiś dobry obiadek na mieście.
Było bardzo miło, jedzenie było dobre, rozmawialiśmy i do domu wcale Nam się nie spieszyło. Naszła mnie ochota na kawę mrożoną więc taką zamówiliśmy. Jak to zwykle w takiej kawie była łyżeczka i rurka. Kiedy oblizywałam łyżeczkę K. patrzył na mnie lubieżnym wzrokiem :) Postanowiłam to wykorzystać. Wkładałam łyżeczkę dość głęboko do ust, za chwilę ją wyciągałam, po czym wkładałam ponownie. Oblizywałam dokładnie językiem i znowu wkładałam. Mogłam sobie swobodnie na to pozwolić, ponieważ siedzieliśmy w miejscu gdzie nie było Nas widać. K. uśmiechał się do mnie, czasami podnosił brwi. Po chwili przestałam pieścić łyżeczkę i przerzuciłam się na rurkę. Z rurką było wygodniej, mogłam nią swobodniej poruszać w ustach. A ruszałam coraz szybciej i wcale nie myślałam o tym aby przestać. Nagle K. powiedział: - Kochanie już wystarczy, bo robi się niebezpiecznie. - Gdzie się robi niebezpiecznie? - W moich spodniach. Ale to było dla mnie niczym doping, więc wróciłam do lizania i muskania rurki. Mój K. zrobił wielkie oczy, a ja mruczałam sobie pod nosem: - Mmmmm ale dobra kawka, o tu jeszcze kropelka została... I wyciągałam język żeby dorwać tę kropelkę. - Kochanie to jest wszystko bardzo miłe, ale mi już jest naprawdę gorąco. Uśmiechnęłam się tylko, wysunęłam stopę z buta i wcisnęłam między nogi mojego K. - Hmmm no faktycznie, widzę, że Ci się podoba. I zaczęłam masować stopą to co tak próbowało przebić się przez spodnie. Nie przerywając wróciłam do pieszczot łyżeczki. K. wyprostowany jak struna i powiedział półgłosem: - Ej nie tutaj, chodź może do domu... - Przecież nikt Nas tutaj nie widzi :) Z mojej kawy nie zostało już nic, więc przejęłam szklankę mojego K.; było tam jeszcze troszkę kawy. Zaczęłam bawić się ponownie rurką i całkiem przypadkiem jedna mała kropelka wpadła mi za dekolt. Musiałam odchylić górną część sukienki żeby się wytrzeć, a że nie było to takie łatwe to odchylałam i odchylałam... :) Cały czas trzymając stopę tam gdzie wcześniej. Za chwilę wróciłam do ssania rurki i w tym samym momencie K. powiedział: - No dobrze, ale już nie żartuje, wysta... - A co nie lubisz kiedy masz ciepło między nogami i jest Ci dobrze? :) przerwałam Mu. Uśmiechnęłam się przy tym jak najbardziej złośliwie tylko umiałam. K. spojrzal na mnie porozumiewawczym wzrokiem i pokiwał głową. - Yhymmm widzę, że Ci mało. - Tobie chyba też, odpowiedziałam i docisnęłam stopę mocniej. K. wzdrygnął się a ja zabrałam nogę, ubrałam buta i zabrałam się za ubieranie płaszcza. - A co Ty robisz? - Jak to co idziemy do domu :) - Ale czekaj, czekaj ja nie wstanę w takim stanie... muszę chwile poczekać. Uśmiechnęłam się zadowolona i powiedziałam: - Taaaak? No co Ty, chodź już, gorąco mi, nie będę czekać. I ruszyłam w stronę wyjścia. K. poderwał się, zaczął ubierać płaszcz i i przyglądał się czy aby na pewno zasłania on Jego kolegę z dołu :) Zasłaniał- ale w żadnym razie nie mógł podnieść rąk :) Miał na sobie spodnie od garnituru, więc naprawdę taka sztuka się odznaczała ;) Przystanęłam przy drzwiach i czekałam na Niego, chociaż przez myśl mi przeszło żeby uciec do domu i nie czekać :) K. bardzo powoli podszedł do kelnerki i zapłacił rachunek, po czym dołączył do mnie i wyszliśmy. - Nie martw się nic nie widać :) stoi jeszcze w ogóle? - Tak, ale już mniej. Zaczęłam się śmiać i nie mogłam się doczekać kiedy już będziemy w domu. - Ty to potrafisz sobie nagrabić :) - No co nie podobało Ci się? Było tak MIŁO :) I znowu zaczęłam się śmiać. Na szczęście do domu nie mieliśmy daleko... :)
Kiedy tylko weszliśmy, rzuciłam szybko płaszcz, ściągnęłam czym prędzej buty i pobiegłam do pokoju. Tam ściągnęłam rajstopy i szybko wyjęłam Naszą mała rózgę. Zaraz po tym wszedł mój K. Złapał mnie za rękę, oparł nogę o łóżko i przerzucił mnie. Już wspominałam, że lubię taką pozycję :) Podciągnął mi sukienkę, dał kilka klapsów i opuścił majteczki. Wziął ode mnie rózgę, którą cały czas trzymałam w ręce i zaczął bić. Trzeba się nią nieźle namachać żeby zaczęło boleć. Na początku prawie nic nie czułam, słyszałam tylko szybkie uderzenia. Za chwilę jednak pupa zaczęła szczypać i robić się ciepła. Nie wierciłam się, leżałam tak grzecznie. Nagle K. zamienił rózgę na rękę i zaczęło boleć znacznie mocniej. Podskakiwałam przy każdym uderzeniu. Czułam jak pupa zaczyna pulsować, zrobiło mi się naprawdę gorąco. K. bił rytmicznie i miałam wrażenie, że coraz mocniej. Zaczęłam się kręcić, bo ból stał się już nieznośny. Reakcja mojego K. wcale mnie nie zaskoczyła; zaczął bić bardzo szybko, a ja tym bardziej się wierciłam ale tylko przez chwilę. Kiedy przestałam to i On zwolnił. Poczułam jeszcze kilka szczególnie mocnych uderzeń i przestał. Podniosłam się, ale przypuszczałam, że to nie koniec i nie myliłam się. - Oprzyj się o łózko, powiedział K. Zrobiłam to i zauważyłam jak wyciąga kijek bambusowy. Wypięłam mocniej pupę. Poczułam jak ponownie podciąga mi sukienkę i przykłada kijek do mojej pupy. Kilka sekund potem poczułam pierwsze uderzenie. Zabolało i to mocniej niż się spodziewałam. Za chwilę poczułam drugie- takie samo. Koleje wcale nie były lżejsze. Starałam się nie ruszać, żeby przypadkiem nie dostać kijkiem tam gdzie nie trzeba. Pupa pulsowała jeszcze mocniej, a przeszywający ból był bardzo dotkliwy. W pewnym momencie sukienka opadła i K. powiedział: - Wiesz co to może ściągnij sukienkę, będzie wygodniej. Było mi to na rękę, zawsze to lżej i nie jest tak duszno. Ściągnęłam i oprałam się z powrotem. K. ponownie przyłożył kij i poczułam uderzenie, tym razem lżejsze. Ale dosłownie za chwilkę kolejne. Bił teraz lżej ale znacznie szybciej. Lekko ugięły mi się kolana i zaczęłam pojękiwać, ale podobało mi się. K. przestał na chwilę i przyglądał się kijkowi, trochę się zaczął "strzępić" na samej końcówce. Wykorzystałam okazję i poprawiłam swoją pozycję. Poczułam kijek na pupie i zaraz potem uderzenie. Mocne jak diabli! Ale nawet nie drgnęłam. Następne identyczne. Kolejne padło troszkę niżej, więc bardziej zabolało, zajęczałam i mocniej wypięłam pupę. Znowu kijek przy pupie i dwa szybkie razy- mocne jak te wcześniejsze. Jęknęłam znacznie głośniej i usłyszałam: - Dobrze koniec są już ślady. Wyprostowałam się i dotknęłam pupę, która piekła i pulsowała, a o tym jak była gorąca to już nie wspomnę ;) Czułam pręgi pod palcami; to było bardzo miłe uczucie. K. podszedł do mnie i zaczął mnie głaskać po zbitej pupie, po pleckach, po ramionach... ;) - Wiesz co tak sobie myślę, że może ja bym dzisiaj poklęczała? - W sumie to nie jest taki zły pomysł żebyś klęczała w kącie. - A kto powiedział, że w kącie... I uklęknęłam przed moim K. rozpinając Mu spodnie... :)

Cassy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz