Boli, szczypie, czuje jak robi się
gorąca. Przestał. Podniosłam się z kolan mojego K. z zacięta
miną dałam Mu kopa w kostkę, tak jakby nie podobało mi się to,
że przerzucił mnie przez kolano :) Dostałam jeszcze jednego klapsa
i zaczęłam się ubierać. - Mam nadzieje, że nie pogniotłeś mi
sukienki? - Nie, jest ok :) - Też Ci się zachciało tuż przed
samym wyjściem. - A co nie lubisz kiedy masz ciepłą pupę i jest
Ci dobrze? :) - Dobra, dobra, idziemy :) I poszliśmy zjeść jakiś
dobry obiadek na mieście.
Było bardzo miło, jedzenie było
dobre, rozmawialiśmy i do domu wcale Nam się nie spieszyło. Naszła
mnie ochota na kawę mrożoną więc taką zamówiliśmy. Jak to
zwykle w takiej kawie była łyżeczka i rurka. Kiedy oblizywałam
łyżeczkę K. patrzył na mnie lubieżnym wzrokiem :) Postanowiłam
to wykorzystać. Wkładałam łyżeczkę dość głęboko do ust, za
chwilę ją wyciągałam, po czym wkładałam ponownie. Oblizywałam
dokładnie językiem i znowu wkładałam. Mogłam sobie swobodnie na
to pozwolić, ponieważ siedzieliśmy w miejscu gdzie nie było Nas
widać. K. uśmiechał się do mnie, czasami podnosił brwi. Po
chwili przestałam pieścić łyżeczkę i przerzuciłam się na
rurkę. Z rurką było wygodniej, mogłam nią swobodniej poruszać w
ustach. A ruszałam coraz szybciej i wcale nie myślałam o tym aby
przestać. Nagle K. powiedział: - Kochanie już wystarczy, bo robi
się niebezpiecznie. - Gdzie się robi niebezpiecznie? - W moich
spodniach. Ale to było dla mnie niczym doping, więc wróciłam do
lizania i muskania rurki. Mój K. zrobił wielkie oczy, a ja
mruczałam sobie pod nosem: - Mmmmm ale dobra kawka, o tu jeszcze
kropelka została... I wyciągałam język żeby dorwać tę
kropelkę. - Kochanie to jest wszystko bardzo miłe, ale mi już jest
naprawdę gorąco. Uśmiechnęłam się tylko, wysunęłam stopę z buta
i wcisnęłam między nogi mojego K. - Hmmm no faktycznie, widzę, że
Ci się podoba. I zaczęłam masować stopą to co tak próbowało
przebić się przez spodnie. Nie przerywając wróciłam do pieszczot
łyżeczki. K. wyprostowany jak struna i powiedział półgłosem: - Ej
nie tutaj, chodź może do domu... - Przecież nikt Nas tutaj nie
widzi :) Z mojej kawy nie zostało już nic, więc przejęłam
szklankę mojego K.; było tam jeszcze troszkę kawy. Zaczęłam bawić
się ponownie rurką i całkiem przypadkiem jedna mała
kropelka wpadła mi za dekolt. Musiałam odchylić górną część
sukienki żeby się wytrzeć, a że nie było to takie łatwe to
odchylałam i odchylałam... :) Cały czas trzymając stopę tam gdzie
wcześniej. Za chwilę wróciłam do ssania rurki i w tym samym
momencie K. powiedział: - No dobrze, ale już nie żartuje,
wysta... - A co nie lubisz kiedy masz ciepło między nogami i jest
Ci dobrze? :) przerwałam Mu. Uśmiechnęłam się przy tym jak
najbardziej złośliwie tylko umiałam. K. spojrzal na mnie
porozumiewawczym wzrokiem i pokiwał głową. - Yhymmm widzę, że Ci
mało. - Tobie chyba też, odpowiedziałam i docisnęłam stopę
mocniej. K. wzdrygnął się a ja zabrałam nogę, ubrałam buta i
zabrałam się za ubieranie płaszcza. - A co Ty robisz? - Jak to co
idziemy do domu :) - Ale czekaj, czekaj ja nie wstanę w takim
stanie... muszę chwile poczekać. Uśmiechnęłam się zadowolona i
powiedziałam: - Taaaak? No co Ty, chodź już, gorąco mi, nie będę
czekać. I ruszyłam w stronę wyjścia. K. poderwał się, zaczął
ubierać płaszcz i i przyglądał się czy aby na pewno zasłania on
Jego kolegę z dołu :) Zasłaniał- ale w żadnym razie nie mógł
podnieść rąk :) Miał na sobie spodnie od garnituru, więc
naprawdę taka sztuka się odznaczała ;) Przystanęłam przy
drzwiach i czekałam na Niego, chociaż przez myśl mi przeszło żeby
uciec do domu i nie czekać :) K. bardzo powoli podszedł do kelnerki
i zapłacił rachunek, po czym dołączył do mnie i wyszliśmy. -
Nie martw się nic nie widać :) stoi jeszcze w ogóle? - Tak, ale
już mniej. Zaczęłam się śmiać i nie mogłam się doczekać kiedy
już będziemy w domu. - Ty to potrafisz sobie nagrabić :) - No co
nie podobało Ci się? Było tak MIŁO :) I znowu zaczęłam się
śmiać. Na szczęście do domu nie mieliśmy daleko... :)
Kiedy
tylko weszliśmy, rzuciłam
szybko płaszcz, ściągnęłam czym prędzej buty i pobiegłam do
pokoju. Tam ściągnęłam rajstopy i szybko wyjęłam Naszą mała
rózgę. Zaraz po tym wszedł mój K. Złapał mnie za rękę, oparł
nogę o łóżko i przerzucił mnie. Już wspominałam, że lubię
taką pozycję :) Podciągnął mi sukienkę, dał kilka klapsów i
opuścił majteczki. Wziął ode mnie rózgę, którą cały czas
trzymałam w ręce i zaczął bić. Trzeba się nią nieźle namachać
żeby zaczęło boleć. Na początku prawie nic nie czułam,
słyszałam tylko szybkie uderzenia. Za chwilę jednak pupa zaczęła
szczypać i robić się ciepła. Nie wierciłam się, leżałam tak
grzecznie. Nagle K. zamienił rózgę na rękę i zaczęło boleć
znacznie mocniej. Podskakiwałam
przy każdym uderzeniu. Czułam jak pupa zaczyna pulsować, zrobiło
mi się naprawdę gorąco. K. bił rytmicznie i miałam wrażenie, że
coraz mocniej. Zaczęłam się kręcić, bo ból stał się już
nieznośny. Reakcja mojego K. wcale mnie nie zaskoczyła; zaczął bić
bardzo szybko, a ja tym bardziej się wierciłam ale tylko przez
chwilę. Kiedy przestałam to i On zwolnił. Poczułam jeszcze kilka
szczególnie mocnych uderzeń i przestał. Podniosłam się, ale
przypuszczałam, że to nie koniec i nie myliłam się. - Oprzyj się
o łózko, powiedział K. Zrobiłam to i zauważyłam jak wyciąga
kijek bambusowy. Wypięłam mocniej pupę. Poczułam jak ponownie
podciąga mi sukienkę i przykłada kijek do mojej pupy. Kilka sekund
potem poczułam pierwsze uderzenie. Zabolało i to mocniej niż się
spodziewałam. Za chwilę poczułam drugie- takie samo. Koleje wcale
nie były lżejsze. Starałam się nie ruszać, żeby przypadkiem nie
dostać kijkiem tam gdzie nie trzeba. Pupa pulsowała jeszcze mocniej,
a przeszywający ból był bardzo dotkliwy. W pewnym
momencie sukienka opadła i K. powiedział: - Wiesz co to może
ściągnij sukienkę, będzie wygodniej. Było mi to na rękę, zawsze
to lżej i nie jest tak duszno. Ściągnęłam i oprałam się z powrotem. K.
ponownie przyłożył kij i poczułam uderzenie, tym
razem lżejsze. Ale dosłownie za chwilkę kolejne. Bił teraz lżej
ale znacznie szybciej. Lekko ugięły mi się kolana i zaczęłam
pojękiwać, ale podobało mi się. K. przestał na chwilę i
przyglądał się kijkowi, trochę się zaczął "strzępić"
na samej końcówce. Wykorzystałam okazję i poprawiłam swoją
pozycję. Poczułam kijek na pupie i zaraz potem uderzenie. Mocne jak
diabli! Ale nawet nie drgnęłam. Następne identyczne. Kolejne padło
troszkę niżej, więc bardziej zabolało, zajęczałam i mocniej
wypięłam pupę. Znowu kijek przy pupie i dwa szybkie razy- mocne jak
te wcześniejsze. Jęknęłam znacznie głośniej i usłyszałam: -
Dobrze koniec są już ślady. Wyprostowałam się i dotknęłam
pupę, która piekła i pulsowała, a o tym jak była gorąca to już nie
wspomnę ;) Czułam pręgi pod palcami; to było bardzo miłe uczucie. K.
podszedł do mnie i zaczął mnie głaskać po zbitej
pupie, po pleckach, po ramionach... ;) - Wiesz co tak sobie myślę,
że może ja bym dzisiaj poklęczała? - W sumie to nie jest taki zły
pomysł żebyś klęczała w kącie. - A kto powiedział, że w
kącie... I uklęknęłam przed moim K. rozpinając Mu spodnie... :)
Cassy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz