poniedziałek, 25 czerwca 2012

Ech ta praca

Siedziałam przy komputerze i oglądałam zdjęcia. Mój K. w tym czasie brał prysznic. Nagle zawołał: - Kochanie sprawdzisz na moim mailu czy jest w końcu mój nowy grafik? - Dobra! Odkrzyknęłam. Sprawdziłam i grafik faktycznie był. Za chwilę K. wyszedł, zerknął na swój nowy plan i ucieszył się: - O, mam jutro na rano, to szybko będę w domu! Co chcesz jutro na obiad? - Hmmm a nie wiem jeszcze coś wymyślimy. Też lubię kiedy idzie do pracy na rano, co się niestety rzadko zdarza. Wtedy mamy więcej czasu dla siebie, możemy gdzieś wyjść i nie muszę na Niego długo czekać. Wkrótce potem położyliśmy się spać, zasnęłam szybko rozmyślając co jutro będziemy robić...
Obudziłam się jak zawsze tuż przed budzikiem. Ledwo zdążyłam uświadomić sobie jaki jest dzień i zadźwięczał telefon mojego K. On nie otwierając oczu wyłączył budzik. Chwilę poleżeliśmy i zaczął grać mój telefon. Zawsze ustawiamy dwa budziki, w odstępie 15tu minut od siebie, kiedy dzwoni ten drugi wiadomo, że już trzeba wstać. K. zwlekł się leniwie z łóżka i poszedł do łazienki. Zrobił wszystko co powinien zrobić przed wyjściem, podszedł do mnie pocałował, przykrył żebym nie zmarzła i wyszedł.
Tym razem długo się na Niego nie naczekałam. Po 40 minutach usłyszałam przekręt klucza i zobaczyłam K. Spojrzałam na Niego pytającym wzrokiem. - No wiesz co przyszedłem do pracy a tam się dziwią co ja tu robię... Mam dzisiaj wolne. Musiałem źle popatrzeć. Włączył komputer i zaczął ponownie przeglądać grafik. Przyglądał się przez dłuższą chwilę po czym powiedział: - Pisze przecież, że mam na rano, to co inny grafik mi wysłali? Ja zakryta po sam nos tłumiłam w sobie śmiech. Dość długo udawałam, że przysypiam ale w końcu K. zorientował się, że mam niezłą zabawę :) Wbił we mnie wzrok a nawet otworzył lekko usta. - Nieee nooo, nieee, nie mów tylko, że to Ty. Zmieniłaś mi grafik? Nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa, więc pokiwałam tylko głową. K. zrobił wielkie oczy i kontynuował: - To ja wstaje, a tu się okazuje, że wcale nie musiałem... No nie... - A co nie cieszysz się, że masz dzisiaj wolne? :) Zapytałam ciągle się śmiejąc. K. już nic nie powiedział tylko podszedł do mnie i zaczął ściągać ze mnie kołdrę. Nie protestowałam. Kiedy to zrobił ujrzał leżący obok mnie pas. Zaśmiał się i powiedział: -Hmm widzę, że pas to już nawet na moim miejscu leży :) Obróciłam się szybko na brzuch i czekałam aż zrobi z niego użytek. Ale usłyszałam tylko: - Wstań. Zmarszczyłam brwi trochę zdziwiona, a trochę niezadowolona ale wstałam. K. usiadł na łóżku i szybkim ruchem przerzucił mnie przez kolana. Nie miałam na sobie nic, bo śpię nago, więc miał ułatwione zadanie. Od razu zaczął bić szybko i dość mocno. Wierzgałam nogami i wyrywałam się żeby nie miał tak łatwo. W końcu przytrzymał mnie mocno i ciągle bił. Nie przestawał ani na chwilę. Wiedziałam, iż robi tak dlatego bo wie, że ja tak właśnie lubię. Lubię kiedy jest mocno, szybko i bez przerwy. Pupa szczypała i szybko zaczęła boleć. Czułam, że jest gorąca i mi także było coraz bardziej ciepło. K. tym razem nie bił jednostajnie, raz bił mocniej, a raz wolniej. Przyspieszał i zwalniał, raz uderzał kilka razy mocniej, a za chwilę bił przez dłuższy czas lżej. Co najważniejsze nie przestawał ani na chwilę. Podobało mi się to. Czułam jak mam już mokro między udami :) Było mi ciepło ale nie gorąco. Czułam się błogo, leżałam sobie wygodnie, czułam przyjemne pulsowanie. Być może dziwnie to zabrzmi ale taki stan, a do tego ciągły dźwięk uderzeń spowodował, że zaczęłam przymykać oczy. Hmmm to coś jak tykający zegarek, przy którym usypiam całe życie i bez tego dźwięku czegoś mi brakuje. Rozluźniałam się i rozkoszowałam tym co się dzieje. K. ciągle bił i zaczęłam się trochę martwić, że pewnie boli Go już ręka. Za chwilę jednak ją zmienił. To spowodowało, że otworzyłam jedno oko, bo Jego druga ręka była znacznie chłodniejsza a do tego kąt uderzenia był inny. Po chwili jednak wróciłam do poprzedniego stanu. W końcu K. zwrócił uwagę, że całkowicie się poddałam i zapytał: - Wszystko ok? - Yhymmm, wymruczałam. - A co Ty śpisz? Uśmiechnęłam się tylko a On zaczął bić mnie jeszcze szybciej i mocniej. Otworzyłam oczy, ale tylko na chwilę. K. bił raz jedną ręką, raz drugą, trzymając się "zasady" aby ani na chwilę nie przestać. Nagle powiedział: - Wstań i połóż się z powrotem. Zeszłam leniwie z jego kolan i dopiero teraz poczułam, jak bardzo boli mnie już pupa. Położyłam się na łóżku. Rozejrzałam się i sięgnęłam po poduszkę aby podłożyć ją sobie pod biodra. Kiedy już byłam gotowa K. złożył pas i poczułam pierwsze uderzenie- niezbyt mocne. Leżałam spokojnie. Następne były już mocniejsze, bolało ale nie dawałam tego po sobie poznać. Zamknęłam oczy. Bił mnie tak przez dłuższą chwilę i znowu zapadłam w ten błogi stan. Widząc to K. zaśmiał się i powiedział: - Ja wiem, że Ty tak specjalnie robisz, żeby mnie zdenerwować. - Czyli jak? - Udajesz, że śpisz. - Sęk w tym, że nie udaje... :) Pokręcił głową i zaczął bić jeszcze mocniej. Każde następne uderzenie było silniejsze. Sprawiło to, że otworzyłam ponownie jedno oko. A tu ciągle mocniej... Otworzyłam drugie. Mimo wszystko postanowiłam, iż nie pokażę, że mnie boli. Uderzenia było bardzo mocne, było mi gorąco, zaczęłam się pocić. Zamknęłam oczy, tym razem już specjalnie i odwróciłam głowę w kierunku mojego K. żeby na pewno to zobaczył :) Leżałam spokojnie, nie krzywiłam się, potrafię bardzo się w sobie zamknąć i "odizolować się" od bólu. Podczas lania zazwyczaj tego nie robię, nie taki mam przecież w tym cel, ale jestem po prostu bardzo zawzięta. Wiadomo, że po pewnym czasie i tak już przestanie boleć. Trzeba tylko przejść przez tą "magiczną" granicę. Dlatego też moim zdaniem tak ważna jest zmiana przedmiotów, bo wtedy zmienia się też rodzaj zadawanego bólu. K. znacznie zwolnił i uderzał teraz miarowo ale nadal mocno. Zastanawiałam się kiedy skończy, ale na przekór i Jemu i sobie wypięłam jeszcze mocniej pupę. Jemu po to aby pokazać, że nic sobie z tego nie robię, a sobie- żeby udowodnić przed sobą, że potrafię wytrzymać znacznie więcej. Bolało już nie na żarty, więc odwróciłam głowę w drugą stronę i zaczęłam pojękiwać. K. zaczął bić lżej, ale to nie zmieniało tego, że i tak dotkliwie bolało. Nagle poczułam dwa szybkie, mocne uderzenia i przestał. Stwierdził, że zaczynają się robić brzydkie ślady a tego oboje nie lubimy.
Pozwolił mi wstać i powiedział: - Jak Ty się uprzesz to mógłbym Cię bić, pupa by puchła, miejsca na pręgi by już nie było a Ty i tak byś powiedziała, że nie boli :) - Pewnie, a co innego mam mówić skoro tak właśnie jest ;) - Idź zobacz jaką masz czerwoną pupę. Poszłam do łazienki i to bardzo chętnie poszłam. Tam zamknęłam za sobą drzwi, wydałam z siebie kilka niemych krzyków, potańczyłam trzymając się za pupę, po czym oparłam się o zimne kafelki :) Fakt- była czerwona a nawet purpurowa. Wróciłam jak gdyby nigdy nic, uśmiechnięta i zadowolona. W sumie chętnie przełożyłabym Mu się jeszcze przez kolana, ale te ślady mnie powstrzymywały. Podeszłam do mojego K. przytuliłam się i pocałowałam Go. - To co teraz idziesz do kącika? Wykorzystałam to, że było to pytanie z Jego strony i odpowiedziałam: - Hmmm jak ja idę do kącika to Ty sprzątasz :) - No dobrze, ale jeśli ja będę długo sprzątał to Ty będziesz długo stać. Wzruszyłam ramionami i przewróciłam oczami. Długo stać- co to dla mnie. Postoje, podniecę się jeszcze bardziej :) I tak zawędrowałam do kąta z rękami za głową oczywiście. K. sprzątając od czasu do czasu podchodził i głaskał moją pupę. Sprzątania aż tak dużo nie było więc nie stałam długo, raptem niecałe 20 minut. Kiedy już wyszłam miałam ochotę na dalsze przyjemności... :) Ale przedtem jeszcze poprosiłam K. aby zrobił zdjęcie mojej pupy :) Na pewno domyślacie się kto z Was to zdjęcie ujrzy :) 

Cassy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz