Siedziałam przy komputerze i oglądałam
zdjęcia. Mój K. w tym czasie brał prysznic. Nagle zawołał: -
Kochanie sprawdzisz na moim mailu czy jest w końcu mój nowy grafik?
- Dobra! Odkrzyknęłam. Sprawdziłam i grafik faktycznie był. Za
chwilę K. wyszedł, zerknął na swój nowy plan i ucieszył się: -
O, mam jutro na rano, to szybko będę w domu! Co chcesz jutro na
obiad? - Hmmm a nie wiem jeszcze coś wymyślimy. Też lubię kiedy
idzie do pracy na rano, co się niestety rzadko zdarza. Wtedy mamy
więcej czasu dla siebie, możemy gdzieś wyjść i nie muszę na
Niego długo czekać. Wkrótce potem położyliśmy się spać,
zasnęłam szybko rozmyślając co jutro będziemy robić...
Obudziłam się jak zawsze tuż przed
budzikiem. Ledwo zdążyłam uświadomić sobie jaki jest dzień i
zadźwięczał telefon mojego K. On nie otwierając oczu wyłączył
budzik. Chwilę poleżeliśmy i zaczął grać mój telefon. Zawsze
ustawiamy dwa budziki, w odstępie 15tu minut od siebie, kiedy dzwoni
ten drugi wiadomo, że już trzeba wstać. K. zwlekł się leniwie z
łóżka i poszedł do łazienki. Zrobił wszystko co powinien zrobić
przed wyjściem, podszedł do mnie pocałował, przykrył żebym nie
zmarzła i wyszedł.
Tym razem długo się na Niego nie
naczekałam. Po 40 minutach usłyszałam przekręt klucza i zobaczyłam
K. Spojrzałam na Niego pytającym wzrokiem. - No wiesz co
przyszedłem do pracy a tam się dziwią co ja tu robię... Mam
dzisiaj wolne. Musiałem źle popatrzeć. Włączył komputer i
zaczął ponownie przeglądać grafik. Przyglądał się przez
dłuższą chwilę po czym powiedział: - Pisze przecież, że mam na
rano, to co inny grafik mi wysłali? Ja zakryta po sam nos tłumiłam
w sobie śmiech. Dość długo udawałam, że przysypiam ale w końcu
K. zorientował się, że mam niezłą zabawę :) Wbił we mnie
wzrok a nawet otworzył lekko usta. - Nieee nooo, nieee, nie mów
tylko, że to Ty. Zmieniłaś mi grafik? Nie byłam w stanie wydusić
z siebie żadnego słowa, więc pokiwałam tylko głową. K. zrobił
wielkie oczy i kontynuował: - To ja wstaje, a tu się okazuje, że
wcale nie musiałem... No nie... - A co nie cieszysz się, że masz
dzisiaj wolne? :) Zapytałam ciągle się śmiejąc. K. już nic nie
powiedział tylko podszedł do mnie i zaczął ściągać ze mnie
kołdrę. Nie protestowałam. Kiedy to zrobił ujrzał leżący obok
mnie pas. Zaśmiał się i powiedział: -Hmm widzę, że pas to już
nawet na moim miejscu leży :) Obróciłam się szybko na brzuch i
czekałam aż zrobi z niego użytek. Ale usłyszałam tylko: - Wstań.
Zmarszczyłam brwi trochę zdziwiona, a trochę niezadowolona ale
wstałam. K. usiadł na łóżku i szybkim ruchem przerzucił mnie
przez kolana. Nie miałam na sobie nic, bo śpię nago, więc miał
ułatwione zadanie. Od razu zaczął bić szybko i dość mocno.
Wierzgałam nogami i wyrywałam się żeby nie miał tak łatwo. W
końcu przytrzymał mnie mocno i ciągle bił. Nie przestawał ani na
chwilę. Wiedziałam, iż robi tak dlatego bo wie, że ja tak właśnie
lubię. Lubię kiedy jest mocno, szybko i bez przerwy. Pupa szczypała
i szybko zaczęła boleć. Czułam, że jest gorąca i mi także było
coraz bardziej ciepło. K. tym razem nie bił jednostajnie, raz bił
mocniej, a raz wolniej. Przyspieszał i zwalniał, raz uderzał kilka
razy mocniej, a za chwilę bił przez dłuższy czas lżej. Co
najważniejsze nie przestawał ani na chwilę. Podobało mi się to.
Czułam jak mam już mokro między udami :) Było mi ciepło ale nie
gorąco. Czułam się błogo, leżałam sobie wygodnie, czułam
przyjemne pulsowanie. Być może dziwnie to zabrzmi ale taki stan, a
do tego ciągły dźwięk uderzeń spowodował, że zaczęłam
przymykać oczy. Hmmm to coś jak tykający zegarek, przy którym
usypiam całe życie i bez tego dźwięku czegoś mi brakuje.
Rozluźniałam się i rozkoszowałam tym co się dzieje. K. ciągle
bił i zaczęłam się trochę martwić, że pewnie boli Go już ręka.
Za chwilę jednak ją zmienił. To spowodowało, że otworzyłam
jedno oko, bo Jego druga ręka była znacznie chłodniejsza a do tego
kąt uderzenia był inny. Po chwili jednak wróciłam do poprzedniego
stanu. W końcu K. zwrócił uwagę, że całkowicie się poddałam i
zapytał: - Wszystko ok? - Yhymmm, wymruczałam. - A co Ty śpisz?
Uśmiechnęłam się tylko a On zaczął bić mnie jeszcze szybciej i
mocniej. Otworzyłam oczy, ale tylko na chwilę. K. bił raz jedną
ręką, raz drugą, trzymając się "zasady" aby ani na
chwilę nie przestać. Nagle powiedział: - Wstań i połóż się z powrotem. Zeszłam leniwie z jego kolan i dopiero teraz poczułam,
jak bardzo boli mnie już pupa. Położyłam się na łóżku.
Rozejrzałam się i sięgnęłam po poduszkę aby podłożyć ją
sobie pod biodra. Kiedy już byłam gotowa K. złożył pas i
poczułam pierwsze uderzenie- niezbyt mocne. Leżałam spokojnie.
Następne były już mocniejsze, bolało ale nie dawałam tego po
sobie poznać. Zamknęłam oczy. Bił mnie tak przez dłuższą
chwilę i znowu zapadłam w ten błogi stan. Widząc to K. zaśmiał
się i powiedział: - Ja wiem, że Ty tak specjalnie robisz, żeby
mnie zdenerwować. - Czyli jak? - Udajesz, że śpisz. - Sęk w tym,
że nie udaje... :) Pokręcił głową i zaczął bić jeszcze
mocniej. Każde następne uderzenie było silniejsze. Sprawiło to, że
otworzyłam ponownie jedno oko. A tu ciągle mocniej... Otworzyłam
drugie. Mimo wszystko postanowiłam, iż nie pokażę, że mnie
boli. Uderzenia było bardzo mocne, było mi gorąco, zaczęłam się
pocić. Zamknęłam oczy, tym razem już specjalnie i odwróciłam
głowę w kierunku mojego K. żeby na pewno to zobaczył :) Leżałam
spokojnie, nie krzywiłam się, potrafię bardzo się w sobie zamknąć
i "odizolować się" od bólu. Podczas lania zazwyczaj tego
nie robię, nie taki mam przecież w tym cel, ale jestem po prostu
bardzo zawzięta. Wiadomo, że po pewnym czasie i tak już przestanie
boleć. Trzeba tylko przejść przez tą "magiczną"
granicę. Dlatego też moim zdaniem tak ważna jest zmiana
przedmiotów, bo wtedy zmienia się też rodzaj zadawanego bólu. K. znacznie zwolnił i uderzał teraz miarowo ale nadal mocno.
Zastanawiałam się kiedy skończy, ale na przekór i Jemu i sobie
wypięłam jeszcze mocniej pupę. Jemu po to aby pokazać, że nic
sobie z tego nie robię, a sobie- żeby udowodnić przed sobą, że
potrafię wytrzymać znacznie więcej. Bolało już nie na żarty,
więc odwróciłam głowę w drugą stronę i zaczęłam pojękiwać. K. zaczął bić
lżej, ale to nie zmieniało tego, że i tak dotkliwie bolało. Nagle
poczułam dwa szybkie, mocne uderzenia i przestał. Stwierdził, że
zaczynają się robić brzydkie ślady a tego oboje nie lubimy.
Pozwolił mi wstać i powiedział: - Jak Ty się uprzesz to mógłbym
Cię bić, pupa by puchła, miejsca na pręgi by już nie było a Ty
i tak byś powiedziała, że nie boli :) - Pewnie, a co innego mam
mówić skoro tak właśnie jest ;) - Idź zobacz jaką masz czerwoną
pupę. Poszłam do łazienki i to bardzo chętnie poszłam. Tam
zamknęłam za sobą drzwi, wydałam z siebie kilka niemych krzyków,
potańczyłam trzymając się za pupę, po czym oparłam się o zimne
kafelki :) Fakt- była czerwona a nawet purpurowa. Wróciłam jak
gdyby nigdy nic, uśmiechnięta i zadowolona. W sumie chętnie
przełożyłabym Mu się jeszcze przez kolana, ale te ślady mnie
powstrzymywały. Podeszłam do mojego K. przytuliłam się i
pocałowałam Go. - To co teraz idziesz do kącika? Wykorzystałam
to, że było to pytanie z Jego strony i odpowiedziałam: - Hmmm jak
ja idę do kącika to Ty sprzątasz :) - No dobrze, ale jeśli ja
będę długo sprzątał to Ty będziesz długo stać. Wzruszyłam
ramionami i przewróciłam oczami. Długo stać- co to dla mnie.
Postoje, podniecę się jeszcze bardziej :) I tak zawędrowałam do
kąta z rękami za głową oczywiście. K. sprzątając od czasu do
czasu podchodził i głaskał moją pupę. Sprzątania aż tak dużo
nie było więc nie stałam długo, raptem niecałe 20 minut. Kiedy
już wyszłam miałam ochotę na dalsze przyjemności... :) Ale
przedtem jeszcze poprosiłam K. aby zrobił zdjęcie mojej pupy
:) Na pewno domyślacie się kto z Was to zdjęcie ujrzy :)
Cassy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz