Siedziałam na kanapie K. podszedł do
mnie jak gdyby nigdy nic, kazał mi wstać,ściągnął mi spodnie i majteczki, i przełożył mnie przez
kolano. Ucieszyłam się i pomyślałam sobie 'ale fajnie'. Bił
całkiem mocno, czułam jak siła uderzenia przechodzi przez całe
moje ciało, ale nie zrobiło mi się nawet gorąco. Moją
pupę ogarnęło lekkie pulsowanie, ale leżałam spokojnie i
delektowałam się. Trwało to jeszcze dłuższą chwilę a kiedy
uświadomiłam sobie, że zaczyna mnie już boleć K. kazał mi
wstać. Nie musiał nawet nic mówić, widziałam, że udał się w
kierunku szafy, więc położyłam się na brzuchu. Wrócił z pasem
i ponownie zaczął bić. Robił to wyjątkowo mocno bo krzywiłam
się od samego początku. Chciałam zacząć się wiercić żeby nie
było tak łatwo, ale jednak zrezygnowałam. Ku mojemu zaskoczeniu
szybko przestał i schował pas. Wstałam lekko oszołomiona tym co
się dzieje, bo nie wiedziałam dlaczego, po co, czemu tak, bólu
prawie nie czułam ale byłam zadowolona :) Nie minęło 5 minut
kiedy zaczepiłam mojego K. a On bez żadnego wahania kazał mi
opuścić spodnie i ponownie przełożyć Mu się przez kolana. 'Jaki
stanowczy' pomyślałam i zrobiłam co kazał. Teraz zaczął bić o
wiele szybciej, mocniej, aż zaczęłam się wiercić i wierzgać
nogami. Przytrzymał jedną ręką moje nogi a drugą ciągle bił.
'Cokolwiek Mu dzisiaj jest to podoba mi się to!' pomyślałam i
zaczęłam się kręcić jeszcze bardziej. Nic to nie dało, tylko się
zmęczyłam i poczułam jeszcze mocniejsze uderzenia. Ręce zaczęły
mi się pocić i teraz już zrobiło mi się naprawdę gorąco. K. był dziwnie milczący, nie wiedziałam w sumie o co chodzi, czy On
chce się ze mną pobawić czy może jest zły, czy sobie ze mnie
żartuje... ale poddałam się temu co robił. I powtórka z
rozrywki; kazał mi wstać i podszedł do szafy. Za chwilę leżałam
już na brzuchu i czułam pierwsze uderzenia. Słyszałam dźwięk
spadającego pasa, było mi niesamowicie gorąco i pociłam się jak
jakaś mysz. Zaczęłam się wiercić coraz bardziej i bardziej, aż
w końcu dotarło do mnie, że mnie to wcale nie boli i.....
obudziłam się :) Byłam cała spocona i podniecona, K. chrapał koło
mnie niemiłosiernie i było po 5:00 rano. Kilka ruchów udami i czułam,
że zaraz dojdę. Już wiedziałam co będziemy robić tego poranka :)
' I co teraz obudzić Go żeby mi spuścił lanie?', 'Hmmm no
nie odmówi, ale to będzie bardzo słychać', 'To może obudzić Go
na sam seks...'... rozmyślałam i podniecałam się jeszcze
bardziej. Nie mogłam już słuchać jak chrapie, więc "przypadkowo"
dostał kopa i przestał :) Oczywiście się nie obudził. Ale są na
to sposoby, wystarczy złapać i pociągnąć za odpowiednie
"sznurki" ;) Ledwo otworzył oczy, ale już wiedział w
którym kierunku zmierzać rękami ( i nie tylko rękami) :) - Weź
dawaj łyżkę drewnianą jej tak nie słychać, wiesz co mi się
śniło?! :) - Domyślam się co :) - No to weź idź do kuchni, no
idź, no idź :) K. uśmiechnął się i poszedł do kuchni. - To jak
już wstałeś to podaj mi też jajeczko :) Zaczął grzebać w
szufladzie a ja przełożyłam się przez kołdrę i poduszki,
niechlujnie i pośpiesznie. Nie mogłam się już doczekać. K. podszedł do mnie podał mi jajeczko i uderzył lekko łyżką. To
wcale nie zabolało ale myślałam, że zaraz dojdę. Uderzył znowu
tym razem mocniej i zaczął bić rytmicznie. Bolało, pojękiwałam
trochę i przechodził mnie dreszcz. Włożyłam jajeczko tam gdzie
powinnam i zaczęłam jęczeć już bardziej z rozkoszy niż z bólu. -
Chcesz tak dojść?, zapytał K. a ja nie odpowiedziałam nic tylko
dalej jęczałam i przewracałam oczami. - Chyba jednak chcesz :) -
Chce... wydusiłam z siebie i poczułam mocniejsze i szybsze
uderzenia. Jednocześnie było mi baaardzo przyjemnie, czułam, że
zaraz odpłynę. Im byłam bliżej orgazmu tym mniej odczuwałam ból.
Jęczałam i nie kontrolowałam tego wcale. - Jak tak dalej będziesz
jęczeć to zaraz się na Ciebie rzucę :), powiedział K. - Sąsiedzi
to mają od rana "koncert", wydyszałam z uśmiechem ale i
z wysiłkiem. - A niech słuchają i zazdroszczą, skwitował K. i
uderzył mnie jeszcze mocniej. W tym samym momencie moje ciało
ogarnęła rozkosz nie do opisania, wiłam się, jęczałam i gryzłam
poduszkę :) Po orgazmie zorientowałam się, że K. już mnie nie
bije i przypuszczam, że przestał w momencie kiedy doszłam :)
Złapałam oddech, poprawiłam swoją pozycję i widziałam, że
zaraz dojdę znowu. K. położył dłoń na mojej pupie i nie musiał
nawet nic więcej robić kiedy ponownie zaczęłam szaleć :) Ale wciąż
było mi mało. Tym razem wiedziałam, że może mnie zaspokoić tylko
coś większego :) I tak też się stało :) Po skończonym, udanym jak
zawsze zresztą seksie, wróciliśmy do Naszej standardowej pozycji;
czyli ja na brzuszek, K. na plecy i rączka na mojej pupie :)
Zasnęliśmy błogo.
Budzę się, patrze na zegarek 10:20.
'Hmmm śniło mi się, że mi się śniło a później się obudziłam
i był seks czy jednak nie?' Kładę się na plecy; uuu pupa boli,
jednak mi się nie śniło :) Ale siniaki są na pewno nierówne... :) To
gdzie ten magiczny "sznureczek"? :D
Drogi W. bardzo, bardzo Cię przepraszam, że jeszcze nie tym razem to o co prosiłeś, na to potrzebuję o wiele więcej czasu, którego teraz niestety nie mam.
Drogi W. bardzo, bardzo Cię przepraszam, że jeszcze nie tym razem to o co prosiłeś, na to potrzebuję o wiele więcej czasu, którego teraz niestety nie mam.
Pytacie
co się dzieje, że nie piszę. Otóż bierzemy za 3 tygodnie ślub i cały
swój czas poświęcamy na przygotowania :) Bardzo Was proszę o
wyrozumiałość w tej sytuacji i obiecuję wszystko nadrobić! :)
Pozdrawiam :*
Cassy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz