poniedziałek, 25 czerwca 2012

Musi być jak najlepiej... :)

Kiedy już było po ślubie i wszelkie emocje z tym związane opadły, postanowiliśmy kupić komodę do pokoju. Tak jakoś wyszło, że kiedy zawędrowaliśmy do sklepu meblowego stanęło na zestawie mebli :) Długo zastanawiałam się, które będą najbardziej odpowiednie, jaki kolor i czy aby na pewno będą pasować. Wybór nie był taki łatwy, bo jedne mają małe szuflady, inne nie mają ich wcale, albo nie ma miejsca na telewizor (którego i tak nie oglądamy) itd. W końcu kiedy byłam już pewna wróciliśmy zadowoleni do domu i czekaliśmy na Nasze mbelki. Tuż przed wyznaczoną godziną zadzwoniła pani ze sklepu i powiedziała, że niestety nie ma tych panów, którzy mieli te meble nosić i że będzie tylko sam kierowca. Na to mój nieustraszony K. odpowiedział, że nie ma najmniejszego problemu i że wniesie razem z kierowcą. Cóż... jakoś tak się złożyło, że wybrałam największe i ponoć najcięższe meble z całego sklepu :) I wnosić to wszystko na 3 piętro nie było tak łatwo. Trwało to długo, później jeszcze zmienialiśmy ustawienie tych mebli w pokoju, bo jednak zdecydowałam, że lepiej będą wyglądać inaczej :) Po męczącym dniu poszliśmy spać i zasnęliśmy snem kamiennym.
Rano obudziłam się z niezadowolona miną, usiadłam na łóżku i powiedziałam: -Tak być nie może, trzeba przestawić te meble, tak jest źle. Na co mój K. zrobił wielkie oczy i odpowiedział: - Chyba żartujesz?! - Nie, no poważnie mówię, te trzy części damy tam, tą przesuniemy, szafę przystawimy z tamtej strony, a tutaj te dwie części i będzie dobrze :) - O mój Boże, to daj chociaż zjeść śniadanie. Po śniadanku zabrałam się ochoczo do wysuwania szafy, na co K. zerwał się na równe nogi i zaczął przestawiać wszystko tak jak mówiłam. Po drodze okazało się, że trzeba ściągnąć półki ze ściany, że wszystko trzeba wywrócić do góry nogami żeby to ustawić po mojemu :) W pewnym momencie K. usiadł i oznajmił, że musi odpocząć, na co ja sama zabrałam się za przesuwanie szafy kwitując Jego słowa: - Nie ma mężczyzny w tym domu... :D Wstał dał mi klapsa i powiedział, że nie ma siły na więcej, po czym przesunął wszystko ostatecznie tak jak miało być. Dumna z siebie zrobiłam zdjęcie komórką i wysłałam do mamy, żeby się pochwalić jak ładnie ułożyłam meble :) Ale za chwilę usiadłam i zaczęłam się zastanawiać: - Hmmm no ale teraz to się tak dziwnie będzie wchodzić... wiesz co chyba jednak wcześniej było lepiej. K. odzyskał natychmiast siły, sprawiał wrażenie jakby wszystkie włosy stanęły Mu dęba, brakowało tylko pary wylatującej uszami. Podszedł do mnie złapał mnie za rękę, przyciągnął do łóżka i przerzucił przez kolano. Zaczął bić bardzo mocno i coraz mocniej, szybko jak oszalały. Szybko zaczęło boleć, więc zaczęłam się kręcić, ale On wcale nie przestawał. W końcu się zmachał i przestał, a ja odwróciłam się w Jego stronę i powiedziałam: - Nie liczy się. Bo przez majtki. :D Krzyknął: -Aaaaaa!!! I zaczął opuszczać mi spodnie. Nie szło tak łatwo, bo były związywane z przodu, ale jakoś dał radę. Po chwili nie było już i majteczek :) Znowu poczułam mocne uderzenia, ale tym razem znacznie wolniejsze. Mimo wszystko pupa pulsowała i szczypała, a mi robiło się gorąco. K. bił coraz wolniej, ale za to coraz mocniej. Podskakiwałam przy każdym uderzeniu. Przerwał na chwilę i zapytał: - Poważnie mam znowu te meble przestawiać? - No poważnie, przecież ja Ci to nie robię na złość tylko chce żeby było Nam jak najwygodniej. - Ech.... stęknął K. dał mi jeszcze jednego klapsa, po czym pomógł mi wstać.
Zaczął zastanawiać się jak tu teraz to wszystko przesunąć. Zdecydował, że zacznie od szafy,bo tak  będzie najlepiej. Złapał za szafę, a ja krzyknęłam: - No dobra żartowałam! Tak jest dobrze :) K. wziął głęboki oddech, odwrócił się i zapytał: - Gdzie w tym bałaganie jest pas? Na co ja się roześmiałam i odpowiedziałam, że nie mam pojęcia. Obrócił się kilka razy dookoła siebie, wypatrzył swój pasek, ale taki zwykły, takim to nic nie czuć, więc od razu krzyknęłam, że tym się nie liczy :) i za chwilę dodałam: - Rudy jest w tej szafce na dole :) K. schylił się do szafki a ja szybko, ściągnęłam spodenki i majteczki, i położyłam się na brzuszku. Ale On miał jakieś inne wyobrażenie i kazał mi wstać, i oprzeć się rękami o łóżko. Zrobiłam tak, tak też lubię i poczułam pierwsze silne uderzenie. Za chwilę kolejne i jeszcze jedno. Szybkie i zdecydowane takie jak lubię. Ból powoli stawał się dokuczliwy, ale tak właśnie lubię. Okno było otwarte i uderzenia odbijały się echem od budynków. Uśmiechnęłam się na myśl o tym jak bardzo musi to być słychać na zewnątrz. Czułam, że zrobią mi się ślady, bo pas padał często w jedno miejsce. Nie próbowałam się wiercić, bo to byłoby dla mnie bardzo niekorzystne. K. przestał na chwilę, przeszedł na moją drugą stronę i znowu zaczął bić. I to wcale nie lżej, ani nie wolniej. Byłam już niemało podniecona, a każde zdecydowane i silne uderzenie to potęgowało. Po dłuższej chwili nie czułam już bólu tylko błogość. Zaczęłam przymykać oczy. K. uderzył jeszcze kilka razy i przestał. Wyprostowałam się i złapałam za pupę. Mmmmm taka gorąca i pulsująca. Zerknęłam jak bardzo jest czerwona. I była nie tylko czerwona ale też miejscami zrobiły się małe ślady. - Nooo to teraz się dopiero zmęczyłeś, co? :) - Nic już lepiej nie mów tylko idź do kąta, tego między szafą a ścianą :) - Ooo teraz jest nowy kącik, przy nowej szafie, takiej ładnej i ciężkiej... :D Poczułam jeszcze jednego klapsa i poszłam do kąta. Fajnie tam było, pupa pulsowała i szczypała przyjemnie, szafa pachniała nowością i można było komentować ścianę: - Ale ta ściana już brudna, a to będzie trzeba pomalować, tylko na jaki kolor... hmmm... mam dwa na myśli, nie wiem na który się zdecydować... a najwyżej pomaluje się na jednej, a jak się okaże, że jednak nie pasuje to będzie trzeba przemalować.... :D :) Stałam tyłem więc mogę się tylko domyślać jaką minę miał mój K. Pewnie osłupiał, bo przez chwilę panowała cisza jak makiem zasiał, po czym podszedł do mnie i dał małego pieszczotliwego klapsa ;) 

Cassy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz